summaryrefslogtreecommitdiff
path: root/talermerchantdemos/blog/articles/pl/misinterpreting-copyright.html
blob: ac8a4e202ce311b6eb5e491c89d19ca9af6a4044 (plain)
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
<!--#set var="ENGLISH_PAGE" value="/philosophy/misinterpreting-copyright.en.html" -->

<!--#include virtual="/server/header.pl.html" -->
<!-- Parent-Version: 1.86 -->

<!-- This file is automatically generated by GNUnited Nations! -->
<title>Błędne interpretacje prawa autorskiego - Projekt GNU - Free Software
Foundation</title>

<!--#include virtual="/philosophy/po/misinterpreting-copyright.translist" -->
<!--#include virtual="/server/banner.pl.html" -->
<h2>Błędne interpretacje prawa autorskiego&nbsp;&ndash; seria błędów</h2>

<p><a href="http://stallman.org/"><strong>Richard Stallman</strong></a></p>

<p>
Coś dziwnego i&nbsp;niebezpiecznego dzieje się w&nbsp;materii prawa
autorskiego. Według Konstytucji Stanów Zjednoczonych, prawo autorskie
istnieje dla korzyści użytkowników&nbsp;&mdash; tych, którzy czytają
książki, słuchają muzyki, oglądają filmy czy&nbsp;korzystają
z&nbsp;oprogramowania&nbsp;&mdash; nie dla wydawców czy&nbsp;autorów. Mimo
że&nbsp;coraz więcej osób odrzuca i&nbsp;nie stosuje się do&nbsp;ograniczeń
narzucanych im &bdquo;dla ich własnego dobra&rdquo;, rząd Stanów
Zjednoczonych dodaje coraz więcej ograniczeń i&nbsp;próbuje zmusić ogół
do&nbsp;posłuszeństwa zastraszając go nowymi surowymi karami.</p>
<p>
W&nbsp;jaki sposób prawo autorskie przybrało postać diametralnie
przeciwstawną do&nbsp;jego ustalonego celu? I&nbsp;jak możemy przywrócić mu
zgodność z&nbsp;tym celem? Aby&nbsp;to zrozumieć, należy zacząć
od&nbsp;spojrzenia na&nbsp;rdzeń amerykańskiego prawa autorskiego:
Konstytucję Stanów Zjednoczonych.</p>

<h3>Prawo autorskie w&nbsp;Konstytucji Stanów Zjednoczonych</h3>
<p>
Podczas prac nad&nbsp;Konstytucją Stanów Zjednoczonych zaproponowano,
aby&nbsp;autorzy byli uprawnieni do&nbsp;monopolu na&nbsp;prawa
autorskie&nbsp;&mdash; pomysł ten odrzucono. Założyciele naszego kraju
przyjęli inne rozwiązanie, mianowicie, iż prawo autorskie nie jest
naturalnym prawem autorów, lecz&nbsp;sztuczną koncesją przyznaną im
na&nbsp;rzecz postępu. Konstytucja zezwala na&nbsp;system prawa autorskiego
tym zapisem (Artykuł&nbsp;I, paragraf&nbsp;8):</p>
<blockquote><p>
[Kongres ma prawo] popierać Rozwój Nauki i&nbsp;użytecznych Sztuk przez
zapewnienie na&nbsp;ograniczony Czas Autorom i&nbsp;Wynalazcom wyłącznych
Praw do&nbsp;ich Dzieł czy&nbsp;Wynalazków.
</p></blockquote>
<p>
Sąd Najwyższy wielokrotnie podkreślał, że&nbsp;poparcie dla postępu oznacza
korzyści dla użytkowników utworów chronionych prawem
autorskim. Na&nbsp;przykład w&nbsp;sprawie <em>Fox Film v. Doyal</em> sąd
orzekł,</p>
<blockquote><p>
Wyłączny interes Stanów Zjednoczonych i&nbsp;główny cel przyznania monopolu
[na prawo autorskie] leży w&nbsp;powszechnych korzyściach, czerpanych przez
ogół z&nbsp;pracy autorów.
</p></blockquote>
<p>
Ta fundamentalna decyzja wyjaśnia, dlaczego prawo autorskie nie jest przez
Konstytucję <b>wymagane</b>, a&nbsp;jedynie <b>dozwolone</b> jako
alternatywa&nbsp;&mdash; i&nbsp;dlaczego ma być przyznane
na&nbsp;&bdquo;ograniczony okres&rdquo;. Jeśli prawo autorskie byłoby prawem
naturalnym, czymś, co autorzy mają, ponieważ&nbsp;na nie zasługują, nic nie
mogłoby usprawiedliwić wygasania tego prawa po&nbsp;upływie określonego
czasu, tak jak nie powiemy, że&nbsp;czyjś dom powinien stać się własnością
ogółu po&nbsp;upływie określonego czasu od&nbsp;jego wzniesienia.</p>

<h3>&bdquo;Transakcja prawa autorskiego&rdquo;</h3>
<p>
System prawa autorskiego działa zapewniając przywileje a&nbsp;zatem korzyści
dla wydawców i&nbsp;autorów; ale&nbsp;nie robi tego dla ich dobra. Robi to
celem zmiany ich zachowania: ma dać autorom bodziec, by pisali więcej
i&nbsp;więcej wydawali. W&nbsp;rezultacie rząd używa naturalnych praw ogółu,
w&nbsp;imieniu ogółu, jako elementu umowy mającej na&nbsp;celu dostarczenie
ogółowi większej ilości wydanych utworów. Prawnicy nazywają tę koncepcję
&bdquo;transakcją prawa autorskiego&rdquo; [<em>ang. copyright
bargain</em>]. Przypomina to rządowy zakup autostrady lub&nbsp;samolotu
za&nbsp;pieniądze podatników, z&nbsp;tą różnicą, że&nbsp;zamiast naszymi
podatkami, rząd płaci naszą wolnością.</p>
<p>
Ale&nbsp;czy transakcja w&nbsp;istniejącej postaci jest dobra dla ogółu?
Istnieje wiele innych możliwych rozwiązań; które jest najlepsze? Każde
zagadnienie polityki wobec prawa autorskiego jest częścią tego
pytania. Jeśli niewłaściwie zrozumiemy istotę problemu, będziemy mieli
tendencje do&nbsp;dokonania niewłaściwego rozstrzygnięcia.</p>
<p>
Konstytucja zezwala na&nbsp;przyznanie uprawnień na&nbsp;mocy prawa
autorskiego autorom. W&nbsp;praktyce autorzy zwykle cedują je na&nbsp;rzecz
wydawców; na&nbsp;ogół to wydawcy, nie autorzy, wykorzystują te uprawnienia
i&nbsp;osiągają większość korzyści, chociaż autorzy mogą otrzymać ich małą
część. Tak więc&nbsp;zwykle to wydawcy prowadzą lobbing na&nbsp;rzecz
zwiększenia uprawnień przyznawanych przez prawo autorskie. Aby&nbsp;lepiej
odzwierciedlić nie mit, ale&nbsp;rzeczywisty stan prawa autorskiego,
w&nbsp;tym artykule mówi się o&nbsp;wydawcach, a&nbsp;nie o&nbsp;autorach,
jako tych, którym przysługują prawa autorskie. Podobnie nazywa się
w&nbsp;nim użytkowników &bdquo;czytelnikami&rdquo;&nbsp;&mdash; mimo
że&nbsp;używanie prac objętych prawem autorskim nie zawsze przyjmuje postać
czytania&nbsp;&mdash; ponieważ&nbsp;&bdquo;użytkownicy&rdquo; brzmi mgliście
i&nbsp;abstrakcyjnie.</p>

<h3>Pierwszy błąd: &bdquo;zachowanie równowagi&rdquo;</h3>
<p>
Transakcja prawa autorskiego, <i>copyright bargain</i>, stawia
na&nbsp;pierwszym miejscu ogół: korzyść dla czytającego ogółu jako cel sam
w&nbsp;sobie; korzyści dla wydawców są tylko środkiem na&nbsp;osiągnięcie
tego celu. Interesy czytelników i&nbsp;wydawców mają jakościowo różne
priorytety. Pierwszym krokiem ku złemu zrozumieniu celu prawa autorskiego
jest wyniesienie wydawców na&nbsp;ten sam szczebel doniosłości co
czytelników.</p>
<p>
Często mówi się, że&nbsp;amerykańskie prawo autorskie ma na&nbsp;celu
&bdquo;zachowanie równowagi&rdquo; pomiędzy interesami wydawców
i&nbsp;czytelników. Ci, którzy powołują się na&nbsp;ten punkt widzenia,
przedstawiają go jako ponowne przedstawienie podstawowego założenia
konstytucji; innymi słowy, ma to być odpowiednik <i>copyright bargain</i>.</p>
<p>
Ale&nbsp;tym dwóm interpretacjom daleko do&nbsp;tego, by były
równoznaczne. Są różne pojęciowo i&nbsp;różne są ich konsekwencje. Koncepcja
równowagi zakłada, że&nbsp;interesy czytelników i&nbsp;wydawców różnią się
ważnością tylko ilościowo, tym, <em>jaką wagę</em> powinniśmy im przypisać
i&nbsp;do jakich okoliczności się odnoszą. Często dla ujęcia kwestii praw
autorskich w&nbsp;te ramy używa się określenia &bdquo;grupy interesu&rdquo;,
zakładającego, że&nbsp;wszystkie interesy brane pod&nbsp;uwagę przy
kształtowaniu polityki decyzyjnej są tak samo istotne. Ten pogląd odrzuca
koncepcję, iż interes czytelników jest jakościowo różny od&nbsp;interesu
wydawców, koncepcję leżącą u&nbsp;podstaw udziału rządu w&nbsp;<i>copyright
bargain</i>.</p>
<p>
Konsekwencje tej zmiany są daleko idące, ponieważ&nbsp;ochrona ogółu
występującą w&nbsp;<i>copyright bargain</i>&nbsp;&mdash; idea mówiąca, iż
przywileje płynące z&nbsp;prawa autorskiego mogą być usprawiedliwione tylko
w&nbsp;imię dobra czytelników, nigdy w&nbsp;imię wydawców&nbsp;&mdash;
zostaje w&nbsp;interpretacji &bdquo;równowagi&rdquo; odrzucona. Skoro
interes wydawców jest postrzegany jako cel sam w&nbsp;sobie, może uzasadniać
przywileje płynące z&nbsp;prawa autorskiego; innymi słowy koncepcja
&bdquo;równowagi&rdquo; mówi, że&nbsp;przywileje mogą być uzasadnione
w&nbsp;imię kogoś innego niż ogół.</p>
<p>
W&nbsp;praktyce, konsekwencją koncepcji &bdquo;równowagi&rdquo; jest
odwrócenie obowiązku uzasadniania zmian w&nbsp;prawie autorskim. Argument
<i>copyright bargain</i> obarcza wydawców obowiązkiem przekonania
czytelników do&nbsp;tego, żeby zrzekli się pewnych swobód. Koncepcja
równowagi praktycznie rzecz biorąc przerzuca ciężar uzasadniania
na&nbsp;czytelników, ponieważ&nbsp;nie ma najmniejszych wątpliwości,
że&nbsp;wydawcy osiągną korzyść z&nbsp;dodatkowych przywilejów. Tak
więc&nbsp;jeśli nie udowodnimy szkody, którą poniosą czytelnicy, i&nbsp;to
w&nbsp;stopniu, który &bdquo;przeważałby&rdquo; korzyści wydawców, będziemy
na&nbsp;najlepszej drodze do&nbsp;konkluzji, iż wydawcy są uprawnieni
do&nbsp;każdego przywileju, jakiego sobie zażyczą.</p>
<p>
Ponieważ&nbsp;idea &bdquo;zachowania równowagi&rdquo; pomiędzy wydawcami
a&nbsp;czytelnikami pozbawia czytelników prymatu, do&nbsp;którego są
uprawnieni, musimy ją odrzucić.</p>

<h3>Równoważenie czego?</h3>
<p>
Kiedy rząd kupuje coś dla ogółu, działa w&nbsp;imieniu ogółu; jego
odpowiedzialnością jest zawarcie jak najlepszej umowy &mdash; najlepszej dla
ogółu, nie dla drugiej strony porozumienia.</p>
<p>
Na&nbsp;przykład przy podpisywaniu umów z&nbsp;firmami budowlanymi
o&nbsp;budowę autostrad, rząd stara się wydać jak najmniej pieniędzy
podatników. Agencje rządowe rozpisują przetargi, aby&nbsp;obniżyć cenę
do&nbsp;minimum.</p>
<p>
Cena nie może być zerowa, ponieważ&nbsp;kontrahenci nie zaoferują takiej
ceny. Pomimo iż nie mają prawa do&nbsp;wyjątkowego traktowania, przysługują
im jednak&nbsp;prawa każdego obywatela w&nbsp;wolnym społeczeństwie,
w&nbsp;tym prawo do&nbsp;odmowy zawarcia niekorzystnej umowy; warto
zaznaczyć, iż nawet najniższa oferta będzie wystarczająca,
aby&nbsp;kontrahent zarobił pieniądze. Tak więc&nbsp;istnieje tutaj swoista
równowaga. Ale&nbsp;nie jest to zamierzona równowaga dwóch interesów,
z&nbsp;którego każdy domaga się specjalnego traktowania. Jest to równowaga
pomiędzy celem [dobrem] ogółu i&nbsp;mechanizmami rynkowymi. Rząd stara się
zawrzeć na&nbsp;rzecz płacących podatki kierowców najlepszą umowę, jaka jest
możliwa w&nbsp;kontekście wolnego społeczeństwa i&nbsp;wolnego rynku.</p>
<p>
W&nbsp;<i>copyright bargain</i> rząd zamiast naszymi pieniędzmi płaci naszą
wolnością. Wolność jest cenniejsza niż pieniądze,
więc&nbsp;odpowiedzialność, aby&nbsp;dysponować nią mądrze
i&nbsp;oszczędnie, jest jeszcze większa niż odpowiedzialność
za&nbsp;wydawanie naszych pieniędzy. Rządy nigdy nie mogą stawiać interesów
wydawców na&nbsp;równi z&nbsp;wolnością ogółu.</p>

<h3>Nie &bdquo;równowaga&rdquo; a&nbsp;&bdquo;kompromis&rdquo;</h3>
<p>
Pomysł równoważenia interesów czytelników z&nbsp;interesami wydawców jest
nieprawidłową metodą oceny polityki w&nbsp;kwestii prawa autorskiego,
ale&nbsp;w&nbsp;rzeczy samej mamy dwie grupy interesów do&nbsp;zważenia:
dwie grupy interesów <b>czytelników</b>. Czytelnicy mają interes
w&nbsp;swojej własnej wolności do&nbsp;korzystania z&nbsp;opublikowanych
utworów i&nbsp;zależnie od&nbsp;okoliczności mogą także mieć interes
w&nbsp;popieraniu publikowania, poprzez&nbsp;pewnego rodzaju system zachęt.</p>
<p>
Słowo &bdquo;równowaga&rdquo; w&nbsp;kontekście prawa autorskiego utarło się
jako znak sygnalizujący ideę &bdquo;zachowania równowagi&rdquo; między
czytelnikami a&nbsp;wydawcami. Tak więc&nbsp;użycie słowa
&bdquo;równowaga&rdquo; w&nbsp;odniesieniu do&nbsp;obu grup interesów
czytelników byłoby mylące.<a href="#footnote1">[1]</a> Potrzebujemy innego
pojęcia.</p>
<p>
Generalnie, kiedy jedna ze stron ma dwa cele, które w&nbsp;pewnym stopniu
wzajemnie się wykluczają, i&nbsp;niemożliwa jest pełna realizacja każdego
z&nbsp;nich, mówimy, że&nbsp;jest to sytuacja typu &bdquo;coś za&nbsp;coś",
konieczny jest &bdquo;kompromis&rdquo;. Tak więc, zamiast mówić
o&nbsp;zachowaniu równowagi między stronami, powinniśmy mówić
o&nbsp;&bdquo;znalezieniu właściwego kompromisu pomiędzy poświęceniem naszej
wolności a&nbsp;jej zachowaniem&rdquo;.</p>

<h3>Drugi błąd: maksymalizacja zdolności wytwórczej</h3>
<p>
Drugi błąd w&nbsp;polityce wobec kwestii praw autorskich polega
na&nbsp;przyjęciu za&nbsp;cel maksymalizacji &mdash; a&nbsp;nie tylko
zwiększenia &mdash; ilości wydawanych utworów. Błędna interpretacja
&bdquo;zachowania równowagi&rdquo; wyniosła wydawców na&nbsp;równy poziom
z&nbsp;czytelnikami; ten drugi błąd umiejscawia ich o&nbsp;wiele wyżej niż
czytelników.</p>
<p>
Kiedy coś kupujemy, zwykle nie kupujemy wszystkiego, co jest na&nbsp;stanie
albo&nbsp;najdroższej możliwej wersji produktu. Zamiast tego zachowujemy
środki na&nbsp;inne zakupy, przez kupno produktu, który spełnia nasze
potrzeby, i&nbsp;przez wybranie odpowiadającego nam modelu zamiast kupna
modelu najwyższej możliwej jakości. Zasada malejących przychodów zakłada,
że&nbsp;wydanie wszystkich środków na&nbsp;jedno określone dobro nie stanowi
efektywnej alokacji środków; staramy się raczej zachować trochę pieniędzy
na&nbsp;inne cele.</p>
<p>
Zasada malejących przychodów odnosi się do&nbsp;prawa autorskiego tak samo
jak do&nbsp;innych zakupów. Pierwszymi wolnościami, które powinniśmy
przehandlować są te, których najmniej będzie nam brakować, a&nbsp;które dają
największy bodziec do&nbsp;publikacji. W&nbsp;miarę jak pozbywamy się coraz
bliższych nam wolności, zauważamy że&nbsp;każda z&nbsp;transakcji jest
większym poświęceniem niż ostatnia, a&nbsp;przynosi mniejsze korzyści dla
aktywności literackiej. Długo zanim ten przyrost wyniesie zero zobaczymy,
że&nbsp;nie jest wart swojej ceny. Tak więc&nbsp;zgodzilibyśmy się
na&nbsp;układ, którego rezultatem jest zwiększenie ilości publikacji,
ale&nbsp;nie do&nbsp;najwyższego możliwego stopnia.</p>
<p>
Przyjęcie za&nbsp;cel ilościowej maksymalizacji publikacji z&nbsp;góry
odrzuca wszystkie mądrzejsze, korzystniejsze transakcje &mdash; dyktuje,
że&nbsp;ogół musi scedować prawie całą swoją wolność do&nbsp;korzystania
z&nbsp;utworów, w&nbsp;zamian za&nbsp;tylko trochę większą liczbę
publikacji.</p>

<h3>Retoryka maksymalizacji</h3>
<p>
W&nbsp;praktyce, cel maksymalizacji publikacji bez&nbsp;względu
na&nbsp;koszty wolności jest wspierany przez szeroko rozpowszechnioną
retorykę, utrzymującą, że&nbsp;publiczne kopiowanie jest bezprawne,
niesprawiedliwe i&nbsp;wewnętrznie złe. Na&nbsp;przykład, wydawcy nazywają
ludzi, którzy kopiują &bdquo;piratami&rdquo;, oczerniającym określeniem
nakierowanym na&nbsp;zrównanie dzielenia się informacją z&nbsp;sąsiadem
z&nbsp;zaatakowaniem statku (ten oczerniający termin był wcześniej używany
przez autorów na&nbsp;określenie wydawców, którzy znaleźli zgodne
z&nbsp;prawem sposoby na&nbsp;wydawanie dzieł bez&nbsp;zgody autora; jego
współczesne stosowanie przez wydawców jest prawie że&nbsp;odwrotne). Ta
retoryka bezpośrednio odrzuca konstytucyjną podstawę prawa autorskiego,
ale&nbsp;przedstawia siebie samą jako reprezentującą niekwestionowaną
tradycję amerykańskiego systemu prawnego.</p>
<p>
&bdquo;Piracka&rdquo; retoryka jest zwykle akceptowana, ponieważ&nbsp;zalewa
media do&nbsp;tego stopnia, że&nbsp;niewiele osób zdaje sobie sprawę, iż
jest skrajna. Jest efektywna, ponieważ&nbsp;jeśli kopiowanie przez ogół jest
fundamentalnie bezprawne, to nigdy nie możemy się sprzeciwić żądaniom
wydawców, żebyśmy zrezygnowali z&nbsp;naszej wolności
do&nbsp;kopiowania. Innymi słowy, kiedy społeczeństwu rzuca się wyzwanie,
aby&nbsp;pokazało, dlaczego wydawcy nie powinni otrzymać dodatkowych
uprawnień, najważniejszy powód ze wszystkich &mdash; &bdquo;chcemy
kopiować&rdquo; &mdash; zostaje z&nbsp;góry zdyskwalifikowany.</p>
<p>
To nie pozostawia żadnego sposobu na&nbsp;walkę z&nbsp;narastającą władzą
prawa autorskiego poza powoływaniem się na&nbsp;kwestie
uboczne. Dlatego&nbsp;też osoby przeciwstawiające się rosnącej władzy prawa
autorskiego obecnie powołują się prawie wyłącznie na&nbsp;kwestie
drugorzędne, i&nbsp;nigdy nie ośmielają się podnieść kwestii wolności
do&nbsp;dystrybucji kopii jako prawnie usankcjonowanej wartości społecznej.</p>
<p>
Praktyczny rezultat jest taki, że&nbsp;cel maksymalizacji pozwala wydawcom
na&nbsp;argumentowanie, że&nbsp;&bdquo;określona praktyka [działanie]
zmniejsza rozmiary naszej sprzedaży &mdash; albo&nbsp;podejrzewamy,
że&nbsp;może zmniejszyć &mdash; tak więc&nbsp;zakładamy,
że&nbsp;w&nbsp;pewnym nieokreślonym stopniu zmniejsza ilość publikacji,
i&nbsp;z tego też powodu powinna być zakazana&rdquo;. Doprowadza nas to
do&nbsp;szokującego wniosku, iż dobro ogółu jest mierzone przez rozmiary
sprzedaży wydawców: to, co dobre dla General Media, jest dobre dla USA.</p>

<h3>Trzeci błąd: maksymalizacja władzy wydawców</h3>
<p>
Od&nbsp;kiedy wydawcy uzyskali akceptację idei, że&nbsp;celem praw
autorskich ma być maksymalizacja produkcji wydawniczej za&nbsp;wszelką cenę,
ich następnym krokiem stało się podsunięcie wniosku, że&nbsp;wymaga to
przyznania im maksymalnych możliwych uprawnień&nbsp;&mdash; sprawienie,
aby&nbsp;prawo autorskie pokrywało każde możliwe wykorzystanie utworu,
lub&nbsp;zastosowanie innych prawnych narzędzi, jak np. &bdquo;licencje
zafoliowane&rdquo;, shrink-wrap<a href="#footnoteX"
name="bodyfootnoteX">[*]</a>, dla osiągnięcia tego samego efektu. Ten cel
pociąga za&nbsp;sobą zniesienie &bdquo;dozwolonego użytku&rdquo;
i&nbsp;&bdquo;prawa pierwszej sprzedaży&rdquo; jest forsowany na&nbsp;każdym
możliwym szczeblu rządowym, od&nbsp;poszczególnych stanów USA aż
do&nbsp;organów międzynarodowych.</p>
<p>
Ten krok jest błędny, ponieważ&nbsp;surowe przepisy prawa autorskiego
blokują powstawanie nowych utworów. Na&nbsp;przykład, Shakespeare zapożyczył
wątki kilku swoich sztuk z&nbsp;innych sztuk, opublikowanych kilkadziesiąt
lat wcześniej, tak więc&nbsp;jeśli wówczas obowiązywałoby dzisiejsze prawo
autorskie, jego sztuki byłyby nielegalne.</p>
<p>
Nawet gdybyśmy chcieli osiągnąć największą możliwą ilość publikacji,
niezależnie od&nbsp;kosztów dla ogółu, maksymalizacja uprawnień wydawców nie
jest odpowiednią drogą. Jako środek wspierania postępu, przeczy on sam
sobie.</p>

<h3>Rezultaty trzech błędów</h3>
<p>
Aktualnym nurtem w&nbsp;legislacji dotyczącej praw autorskich jest wręczanie
wydawcom szerszych uprawnień na&nbsp;dłuższe okresy czasu. Konceptualny
fundament prawa autorskiego, wyłaniający się z&nbsp;serii błędów, rzadko
zezwala powiedzieć nie. Legislatorzy plotą frazesy, jakoby ideą prawa
autorskiego była służba ogółowi, kiedy tak naprawdę dają wydawcom
czegokolwiek ci sobie zażyczą.</p>
<p>
Na&nbsp;przykład oto co powiedział senator Hatch, kiedy przedstawiał S. 483,
akt prawny z&nbsp;1995 roku przedłużający o&nbsp;20 lat okres, na&nbsp;jaki
przysługują prawa autorskie:</p>

<blockquote><p>
Wierzę, że&nbsp;jesteśmy teraz w&nbsp;takim właśnie punkcie, jeśli chodzi
o&nbsp;kwestię, czy&nbsp;aktualny okres ochronny przyznawany przez prawo
autorskie adekwatnie chroni interesy autorów oraz&nbsp;o&nbsp;powiązaną
z&nbsp;tym kwestię, czy&nbsp;tenże okres zapewnia wystarczającą zachętę dla
tworzenia nowych utworów.
</p></blockquote>
<p>
Projekt ustawy poszerzył działanie przepisów prawa autorskiego
na&nbsp;utwory już opublikowane, począwszy od&nbsp;napisanych w&nbsp;latach
1920. Był to podarunek dla wydawców bez&nbsp;żadnej korzyści dla ogółu,
ponieważ&nbsp;nie ma możliwości, aby&nbsp;z&nbsp;mocą wsteczną zwiększyć
liczbę książek opublikowanych w&nbsp;tamtych czasach. A&nbsp;jednak ogół
kosztowało to wolność, która ma dziś niebagatelne znaczenie&nbsp;&mdash;
wolność rozpowszechniania książek z&nbsp;tamtego okresu. Zwróćcie uwagę
na&nbsp;używany termin propagandowy &bdquo;<a
href="/philosophy/words-to-avoid.html#Protection">chronić</a>,&rdquo; który
zawiera drugi z&nbsp;trzech błędów.</p>
<p>
Akt rozszerzył także prawa autorskie na&nbsp;utwory, które zostaną dopiero
napisane. Utwory napisane na&nbsp;zamówienie objęte zostaną 95-letnim
okresem ochronnym, zamiast dotychczasowym 75-letnim. Teoretycznie powinno
stanowić to zachętę do&nbsp;pisania nowych utworów; jednak&nbsp;każdy
wydawca, który twierdzi, iż potrzebuje tej dodatkowej zachęty, powinien
poprzeć żądanie przewidywanymi zestawieniami bilansowymi na&nbsp;rok 2075.</p>
<p>
Zbytecznie dodawać, iż Kongres nie zakwestionował argumentów wydawców: akt
prawny rozszerzający prawo autorskie ustanowiono w&nbsp;1998. Był to
tzw. &bdquo;Sonny Bono Copyright Term Extension Act&rdquo;, &bdquo;Ustawa
Sony'ego Bono przedłużająca okres działania praw autorskich&rdquo;, nazwana
po&nbsp;jednym z&nbsp;jej orędowników, który zmarł wcześniej tego samego
roku. Wdowa po&nbsp;nim złożyła następujące oświadczenie:</p>

<blockquote><p>
Faktycznie, Sonny chciał, żeby prawo autorskie trwało wiecznie. Zostałam
poinformowana przez personel, iż taka zmiana naruszałaby
Konstytucję. Zapraszam wszystkich do&nbsp;pracy razem ze mną celem
wzmocnienia przepisów prawa autorskiego na&nbsp;wszelkie możliwe
sposoby. Jak wiecie, padła też propozycja Jacka Valentiego, aby&nbsp;trwały
wiecznie minus jeden dzień. Być może komisja zajmie się tym
za&nbsp;następnego Kongresu.
</p></blockquote>
<p>
Sąd Najwyższy zgodził się rozpatrzyć sprawę dotyczącą obalenia prawa
na&nbsp;podstawie tego, iż rozszerzenie z&nbsp;mocą wsteczną nie służy
Konstytucyjnej zasadzie wspierania postępu.</p>
<p>
Inny akt prawny, przyjęty w&nbsp;1996, spowodował, że&nbsp;przestępstwem
stało się wykonanie większej ilości kopii jakiegokolwiek opublikowanego
utworu, nawet jeśli chcesz je rozdać przyjaciołom tylko po&nbsp;to, by być
miłym. Wcześniej nie było to przestępstwem w&nbsp;Stanach Zjednoczonych.</p>
<p>
Jeszcze gorsze prawo, &bdquo;Digital Millennium Copyright Act&rdquo; (DMCA,
&bdquo;Ustawa o&nbsp;prawach autorskich w&nbsp;cyfrowym tysiącleciu&rdquo;),
ułożone w&nbsp;celu przywrócenia co się wtedy zwało &bdquo;zabezpieczeń
przed kopiowaniem&rdquo;&nbsp;&ndash; teraz zwanym <a
href="/proprietary/proprietary-drm.html">DRM</a> (Cyfrowe Zarządzanie
Ograniczeniami)&nbsp;&ndash; czego już nie znosili użytkownicy
komputerów. Zgodnie z&nbsp;nim jako przestępstwo traktowane jest łamanie
takich zabezpieczeń, a&nbsp;nawet samo publikowanie informacji, jak je
złamać. Ten akt powinien zostać nazwany: &bdquo;Ustawa o&nbsp;Dominacji
Korporacji Medialnych&rdquo;, ponieważ&nbsp;w&nbsp;efekcie pozwala wydawcom
na&nbsp;spisanie ich własnego prawa autorskiego. Stwierdza, że&nbsp;mogą
nałożyć dowolne restrykcje na&nbsp;użycie utworu, a&nbsp;te restrykcje mają
moc prawa, jeśli tylko utwór zawiera jakiś rodzaj szyfrowania
lub&nbsp;menedżera licencji, aby&nbsp;je egzekwować.</p>
<p>
Jednym z&nbsp;argumentów przedstawianych za&nbsp;tym aktem było to, iż miał
implementować wcześniejszy traktat o&nbsp;rozszerzeniu praw
autorskich. Traktat został opublikowany przez WIPO, Światową Organizację
Własności Intelektualnej, zdominowaną przez grupy interesów posiadaczy praw
autorskich i&nbsp;patentów, z&nbsp;pomocą nacisków administracji Clintona;
ponieważ&nbsp;traktat tylko zwiększa zakres prawa autorskiego, a&nbsp;to,
czy&nbsp;służy interesom ogółu w&nbsp;jakimkolwiek państwie, jest raczej
wątpliwe. W&nbsp;każdym razie, ustawa poszła znacznie dalej niż wymagał tego
traktat.</p>
<p>
Biblioteki były głównym źródłem sprzeciwu przeciw projektowi tej ustawy,
zwłaszcza przeciw tym aspektom, które blokują formy kopiowania, które uważa
się za&nbsp;&bdquo;dozwolony użytek&rdquo;. Jak odpowiedzieli wydawcy? Były
parlamentarzysta Pat Schroeder, obecnie lobbysta na&nbsp;rzecz Association
of American Publishers, Amerykańskiego Związku Wydawców, powiedział,
że&nbsp;wydawcy &bdquo;nie mogą się zgodzić na&nbsp;to, o&nbsp;co prosiły
biblioteki&rdquo;. Ponieważ&nbsp;biblioteki prosiły tylko o&nbsp;zachowanie
status quo, należałoby odpowiedzieć, iż zastanawiające jest, jakim cudem
wydawcy w&nbsp;ogóle przetrwali do&nbsp;dnia dzisiejszego.</p>
<p>
Kongresmen Barney Frank, na&nbsp;spotkaniu ze mną oraz&nbsp;innymi, którzy
sprzeciwiali się projektowi tej ustawy, pokazał, jak dalece zlekceważono
konstytucyjną koncepcję prawa autorskiego. Powiedział, że&nbsp;nowe prawa,
poparte sankcjami karnymi, były pilnie potrzebne,
ponieważ&nbsp;&bdquo;przemysł filmowy jest zaniepokojony&rdquo; , jak
również &bdquo;przemysł muzyczny&rdquo; i&nbsp;inne
&bdquo;przemysły&rdquo;. Zapytałem go: &bdquo;ale czy&nbsp;to jest
w&nbsp;interesie ogółu?&rdquo;. Jego odpowiedzią było: &bdquo;Dlaczego mówi
pan o&nbsp;interesie ogółu? Ci kreatywni ludzie nie muszą rezygnować ze
swoich praw dla interesu ogółu!&rdquo;. Tak więc&nbsp;&bdquo;przemysł&rdquo;
został utożsamiony z&nbsp;&bdquo;kreatywnymi ludźmi&rdquo;, których
wynajmuje, prawo autorskie potraktowane jako wydane przez niego
&bdquo;uprawnienia&rdquo;, a&nbsp;konstytucja &mdash; postawiona
do&nbsp;góry nogami.</p>
<p>
Ustawa DMCA została uchwalona w&nbsp;1998. W&nbsp;przyjętym kształcie
postanawia, że&nbsp;dozwolony użytek teoretycznie pozostaje legalny,
ale&nbsp;zezwala wydawcom na&nbsp;zakazanie wszelkiego oprogramowania
czy&nbsp;sprzętu, za&nbsp;pomocą którego można by było realizować swoje
prawo do&nbsp;dozwolonego użytku. Faktycznie dozwolony użytek jest
zabroniony.</p>
<p>
W&nbsp;oparciu o te przepisy przemysł filmowy nałożył cenzurę na&nbsp;wolne
oprogramowanie pozwalające na&nbsp;odczytanie i&nbsp;odtwarzanie zawartości
dysków DVD, a&nbsp;nawet na&nbsp;informacje o&nbsp;tym, jak je
odtwarzać. W&nbsp;kwietniu 2001 Recording Industry Association of America
(RIAA, Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego) zastraszyło
groźbami pozwu profesora Edwarda Feltena z&nbsp;Uniwersytetu
w&nbsp;Princeton, żeby wycofał pracę naukową, w&nbsp;której opisał, czego
nauczył się o&nbsp;systemie kodowania proponowanym jako środek ograniczenia
dostępu do&nbsp;muzyki.</p>
<p>
Widzimy, jak zaczynają pojawiać się książki elektroniczne, e-booki, które
odbierają czytelnikom wiele tradycyjnych wolności &mdash; na&nbsp;przykład,
wolność pożyczenia książki przyjacielowi, odsprzedania jej do&nbsp;sklepu
z&nbsp;używanymi książkami, wypożyczenia jej z&nbsp;biblioteki, kupna jej
bez&nbsp;podawania swoich danych korporacyjnemu bankowi danych, a&nbsp;nawet
prawo do&nbsp;jej dwukrotnego przeczytania. Zakodowane książki elektroniczne
generalnie pozbawiają tych możliwości &mdash; możesz je przeczytać tylko
za&nbsp;pomocą specjalnego tajnego oprogramowania, opracowanego, by cię
ograniczyć.</p>
<p>
Nigdy nie kupię jednej z&nbsp;tych zaszyfrowanych, ograniczonych książek
elektronicznych, i&nbsp;mam nadzieję, że&nbsp;wy też je odrzucicie. Jeśli
e-book nie daje takich samych praw jak książka tradycyjna, nie akceptuj go!</p>
<p>
Każdy, kto niezależnie wypuszcza oprogramowanie potrafiące odczytywać
ograniczone książki elektroniczne ryzykuje oskarżenie przed
sądem. W&nbsp;2001 roku rosyjski programista Dimitrij Skliarow został
aresztowany podczas pobytu w&nbsp;Stanach, gdzie miał wystąpić
na&nbsp;konferencji, ponieważ&nbsp;napisał taki program w&nbsp;Rosji, gdzie
było to prawnie dozwolone. Teraz Rosja przygotowuje prawo, które też ma tego
zabraniać, a&nbsp;Unia Europejska ostatnio takie prawo przyjęła.</p>
<p>
Masowy rynek ksiażek elektronicznych okazał się jak dotąd komercyjną klapą,
ale&nbsp;nie dlatego, że&nbsp;czytelnicy zdecydowali się bronić swoich
wolności. Nie były atrakcyjne z&nbsp;innych powodów, między innymi dlatego,
że&nbsp;czytanie z&nbsp;monitorów komputerowych nie należy do&nbsp;czynności
łatwych. Nie możemy jednak&nbsp;polegać na&nbsp;tym, że&nbsp;ten szczęśliwy
przypadek będzie nas chronił na&nbsp;dłuższą metę. Kolejna próba promowania
książek elektronicznych zostanie oparta na&nbsp;wykorzystaniu
&bdquo;elektronicznego papieru&rdquo; &mdash; książko-podobnego obiektu,
do&nbsp;którego będzie można pobierać zaszyfrowane, ograniczone
e-booki. Jeśli ta papiero-podobna powierzchnia okaże się bardziej skuteczna
niż dzisiejsze ekrany monitorów, będziemy musieli bronić naszej
wolności. Tymczasem e-booki dokonują inwazji w&nbsp;segmentach niszowych:
Uniwersytet w&nbsp;Nowym Jorku i&nbsp;inne szkoły stomatologiczne wymagają
od&nbsp;studentów, żeby kupowali swoje podręczniki w&nbsp;formie
ograniczonych książek elektronicznych.</p>
<p>
Ale&nbsp;firmy medialne wciąż nie są zadowolone. W&nbsp;2001 finansowany
przez Disneya senator Hollings przedstawił projekt ustawy nazwanego
&bdquo;Security Systems Standards and Certification Act&rdquo; (SSSCA,
&bdquo;Ustawa o&nbsp;Standardach i&nbsp;Certyfikacji Systemów
Bezpieczeństwa&rdquo;)<a href="#footnote2">[2]</a>, który wymagałby,
aby&nbsp;wszystkie komputery (oraz inne urządzenia umożliwiające cyfrowy
zapis lub&nbsp;odczyt) miały zatwierdzone przez rząd systemy ograniczające
kopiowanie. To jest ich ostateczny cel, ale&nbsp;pierwszym punktem ich planu
jest zakazanie wszelkich urządzeń, które mogą odbierać programy nadawane
w&nbsp;systemie HDTV (cyfrowej telewizji wysokiej rozdzielczości),
o&nbsp;ile takie urządzenia nie zostaną zaprojektowane w&nbsp;taki sposób,
aby&nbsp;ogół nie mógł nimi &bdquo;manipulować&rdquo; (innymi słowy
modyfikować dla własnych celów). Ponieważ&nbsp;wolne oprogramowanie jest
oprogramowaniem, które użytkownik może swobodnie modyfikować, stajemy tu
po&nbsp;raz pierwszy w&nbsp;obliczu prawa, które wyraźnie zakazuje
zastosowania wolnego oprogramowania dla wykonania określonego
zadania. Zakazy uwzględniające inne rodzaje zadań z&nbsp;pewnością zostaną
zaproponowane w&nbsp;przyszłości. Jeśli FCC, Federalna Komisja Komunikacji,
zaakceptuje te zapisy, istniejące wolne oprogramowanie, takie jak GNU Radio,
zostanie ocenzurowane.</p>
<p>
Zablokowanie tych ustaw i&nbsp;przepisów wymaga działań politycznych<a
href="#footnote3">[3]</a></p>

<h3>Znalezienie właściwej umowy</h3>
<p>
Jaka wygląda słuszna droga dla zdecydowania o&nbsp;polityce praw autorskich?
Skoro prawo autorskie jest umową zawartą w&nbsp;imieniu ogółu, to powinno
przede wszystkim służyć interesowi ogółu. Obowiązkiem rządu, kiedy sprzedaje
wolność ogółu, powinno być sprzedanie tylko tego, co jest konieczne,
i&nbsp;to za&nbsp;najwyższą możliwą cenę. Absolutnie minimalnym krokiem
powinno być okrojenie zakresu prawa autorskiego, tak jak to tylko możliwe,
zachowując jednocześnie porównywalny poziom publikacji.</p>
<p>
Skoro tej płaconej wolnością ceny minimalnej nie możemy znaleźć metodą
przetargów, jak to jest czynione przy projektach budowlanych, to jak ją
możemy znaleźć?</p>
<p>
Jedną z&nbsp;możliwości jest stopniowe redukowanie przywilejów płynących
z&nbsp;prawa autorskiego i&nbsp;obserwowanie rezultatów. Obserwując,
czy&nbsp;i&nbsp;kiedy zacznie zachodzić uszczuplenie w&nbsp;ilości
publikacji, zobaczymy, ile uprawnień z&nbsp;prawa autorskiego jest nam
rzeczywiście potrzebne do&nbsp;osiągnięcia celów ogółu. Musimy to ocenić
przez faktyczną obserwację, nie przez to, co powiedzą wydawcy, zwłaszcza,
że&nbsp;są oni bardziej niż skłonni do&nbsp;dokonywania przesadzonych
szacunków i&nbsp;roztaczania wizji zagłady, jeśli ich uprawnienia zostałyby
w&nbsp;jakimkolwiek stopniu zmniejszone.</p>
<p>
Polityka wobec prawa autorskiego składa się z&nbsp;kilku niezależnych
wymiarów, które mogą być oddzielnie dostosowywane. Kiedy znajdziemy
konieczne minimum w&nbsp;jednym z&nbsp;wymiarów, wciąż możliwe będzie
zredukowanie innych wymiarów prawa autorskiego przy równoczesnym zachowaniu
pożądanego poziomu publikacji.</p>
<p>
Jednym z&nbsp;istotnych wymiarów prawa autorskiego jest czas jego trwania,
który teraz kształtuję się w&nbsp;okolicy jednego stulecia. Pierwszy dobry
krok stanowiłoby ograniczenie monopolu na&nbsp;kopiowanie do&nbsp;dziesięciu
lat, licząc od&nbsp;daty, kiedy utwór został wydany. W&nbsp;innym aspekcie
prawa autorskiego, regulującym tworzenie pochodnych utworów, mógłby
obowiązywać dłuższy okres.</p>
<p>
Dlaczego liczyć od&nbsp;daty wydania? Ponieważ&nbsp;prawo autorskie
na&nbsp;niewydane utwory nie ogranicza bezpośrednio wolności czytelników;
to, czy&nbsp;mamy prawo do&nbsp;kopiowania utworu, nie ma znaczenia, jeśli
nie mamy żadnego egzemplarza. Tak więc&nbsp;przyznanie autorom dłuższego
okresu na&nbsp;wydanie utworu nie czyni szkody. Autorzy (którzy zwykle
dysponują prawami autorskimi przed opublikowaniem utworu) rzadko zdecydują
się na&nbsp;opóźnienie publikacji tylko po&nbsp;to, aby&nbsp;przesunąć
w&nbsp;czasie okres działania praw autorskich.</p>
<p>
Dlaczego dziesięć lat? Ponieważ&nbsp;jest to bezpieczna
propozycja. Z&nbsp;powodów praktycznych możemy być pewni, że&nbsp;ta
redukcja miałaby mały wpływ na&nbsp;ogólną żywotność współczesnego
wydawania. W&nbsp;większej części mediów i&nbsp;gatunków, utwory, które
odnoszą sukces, przynoszą bardzo dużo zysku tylko w&nbsp;ciągu kilku lat,
ponadto nawet utwory, które odniosły sukces, nie są już w&nbsp;druku grubo
nim minie dziesięć lat. Nawet pracom encyklopedycznym, które mogą być
użyteczne przez wiele dziesięcioleci, powinien wystarczyć dziesięcioletni
okres ochronny &mdash; regularnie wydawane są uaktualnione wydania,
a&nbsp;wielu czytelników chętniej kupi aktualne wydanie objęte prawem
autorskim niż skopiuje dziesięcioletni egzemplarz stanowiący <i>public
domain</i>, dobro publiczne.</p>
<p>
Dziesięć lat może być i&nbsp;tak zbyt długim okresem niż jest to
potrzebne. Kiedy sprawy się ustabilizują, możemy dokonać dalszych redukcji,
żeby dostroić system. Na&nbsp;spotkaniu dotyczącym prawa autorskiego podczas
konwencji literackiej, gdzie zaproponowałem dziesięcioletni okres działania
praw autorskich, siedzący obok mnie znany autor fantasy gwałtownie
zaoponował, twierdząc, iż wszystko ponad okresem 5-letnim jest nie
do&nbsp;przyjęcia.</p>
<p>
Ale&nbsp;przecież nie musimy stosować tego samego okresu do&nbsp;wszystkich
rodzajów utworów. Zachowanie skrajnej jednolitości polityki praw autorskich
nie jest kluczowe dla interesu ogółu, a&nbsp;prawo autorskie już stosuje
wiele wyjątków dla szczególnych zastosowań i&nbsp;mediów. Byłoby nierozsądne
płacić za&nbsp;każdy projekt autostrady stawkę konieczną do&nbsp;zapłacenia
za&nbsp;najtrudniejsze projekty w&nbsp;najdroższych regionach kraju. Równie
nierozsądne jest za&nbsp;wszelkie rodzaje sztuki &bdquo;płacić' wolnością tę
najwyższą cenę, którą uważamy za&nbsp;konieczną w&nbsp;przypadku jednego
z&nbsp;rodzajów.</p>
<p>
Tak więc, być może powieści, słowniki, programy komputerowe, piosenki,
symfonie i&nbsp;filmy powinny mieć różne okresy działania praw autorskich,
tak abyśmy mogli dla każdego spośród rodzajów ograniczyć odpowiedni okres
do&nbsp;takiego czasu, jaki jest konieczny, żeby wydawano wiele tego rodzaju
utworów. Być może filmy trwające dłużej niż godzinę powinny mieć
dwudziestoletni okres ochronny, ze względu na&nbsp;koszty ich
produkcji. Na&nbsp;moim polu, programowania komputerowego, trzy lata powinny
wystarczyć, ponieważ&nbsp;cykl życia produktu jest jeszcze krótszy.</p>
<p>
Inną płaszczyzną polityki prawa autorskiego jest zakres dozwolonego użytku
&mdash; pewne możliwości powielania w&nbsp;całości lub&nbsp;w&nbsp;części
wydanego utworu, które są prawnie dozwolone, nawet jeśli utwór objęty jest
prawem autorskim. Naturalnym pierwszym krokiem w&nbsp;redukcji tej
płaszczyzny władztwa prawa autorskiego jest pozwolenie na&nbsp;incydentalne
prywatne wykonywanie niewielkich ilości niekomercyjnych kopii
i&nbsp;rozprowadzanie wśród pojedynczych osób. To wyeliminowałoby
wtargnięcie policji praw autorskich w&nbsp;prywatne życia ludzi, przy czym
prawdopodobnie miałoby mały wpływ na&nbsp;sprzedaż opublikowanych
prac. (Może być konieczne podjęcie innych kroków prawnych celem
zagwarantowania, że&nbsp;nie można zabronić takiego kopiowania przez użycie
licencji typu shrink-wrap, zastępujących regulacje prawa
autorskiego). Doświadczenie Napstera pokazuje, że&nbsp;powinniśmy także
dopuścić niekomercyjną redystrybucję niezmienionych egzemplarzy dla ogółu
społeczeństwa &mdash; skoro tak duża liczba osób chce kopiować i&nbsp;się
dzielić i&nbsp;uważa, że&nbsp;jest to użyteczne, tylko drakońskie środki
będą w&nbsp;stanie ich powstrzymać, a&nbsp;ogół zasługuje, aby&nbsp;dostać
to, czego chce.</p>
<p>
Dla powieści oraz&nbsp;ogólnie dla utworów, których przeznaczeniem jest
rozrywka, niekomercyjne wierne redystrybuowanie może być wystarczającą
wolnością dla czytelników. Programy komputerowe, jako że&nbsp;są używane
do&nbsp;osiągnięcia celów funkcjonalnych (wykonania pracy), wymagają
dodatkowych wolności, łącznie z&nbsp;wolnością do&nbsp;wydania poprawionej
wersji. Objaśnienia wolności, jakie powinni mieć użytkownicy oprogramowania
komputerowego, umieszczono w&nbsp;rozdziale &bdquo;Definicja wolnego
oprogramowania&rdquo;. Możliwym do&nbsp;zaakceptowania kompromisem mogłoby
być przyznanie powszechnej dostępności, ale&nbsp;po upływie dwóch
lub&nbsp;trzech lat od&nbsp;wydania programu.</p>
<p>
Takie zmiany mogłyby pozwolić na&nbsp;dostosowanie prawa autorskiego
do&nbsp;życzeń ogółu, jakim jest użycie cyfrowych technologii
do&nbsp;kopiowania. Wydawcy bez&nbsp;wątpienia uznają te propozycje
za&nbsp;&bdquo;niewyważone&rdquo;: mogą zagrozić, że&nbsp;zabiorą swoje
zabawki i&nbsp;pójdą do&nbsp;domu, ale&nbsp;wiemy, że&nbsp;tego nie zrobią,
ponieważ&nbsp;ta zabawa wciąż pozostanie bardzo dochodowym zajęciem
i&nbsp;będzie to jedyne takie zajęcie w&nbsp;okolicy.</p>
<p>
Rozważając kwestie redukcji w&nbsp;prawie autorskim, musimy upewnić się,
że&nbsp;firmy medialne nie zastąpią go w&nbsp;prosty sposób umowami
licencyjnymi z&nbsp;końcowym użytkownikiem (EULA). Koniecznym byłby zakaz
umownego wyłączania uprawnień przyznawanych przez ustawę. Takie ograniczenia
tego, co może narzucać masowy rynek za&nbsp;pomocą umów nie podlegających
negocjacji, są standardową częścią amerykańskiego systemu prawa.</p>

<h3>Uwaga osobista</h3>
<p>
Jestem projektantem oprogramowania komputerowego, nie
prawnikiem. Zaniepokoiłem się kwestiami prawa autorskiego,
ponieważ&nbsp;w&nbsp;świecie sieci komputerowych<a href="#footnote3"
name="bodyfootnote3">[3]</a> nie ma możliwości ich ominięcia. Jako
użytkownik komputerów i&nbsp;sieci komputerowych od&nbsp;ponad trzydziestu
lat, cenię sobie wolności, które straciliśmy, i&nbsp;te, które możemy
stracić jako następne. Jako autor, mogę odrzucić romantyczną, mistyczną
wizję autora jako półboskiego stwórcy, często przytaczaną przez wydawców
celem usprawiedliwienia poszerzonych praw autorskich, które później autorzy
przepisują na&nbsp;rzecz wydawców.</p>
<p>
Większość tego artykułu składa się z&nbsp;faktów i&nbsp;rozumowania, które
możesz zweryfikować, oraz&nbsp;propozycji, co do&nbsp;których możesz
formułować własne opinie. Ale&nbsp;proszę, abyś przyjął jedną rzecz
na&nbsp;słowo: autorzy tacy jak ja nie zasługują na&nbsp;szczególna władzę
nad&nbsp;tobą. Jeśli chcesz mnie dodatkowo nagrodzić za&nbsp;oprogramowanie
lub&nbsp;książki, które napisałem, z&nbsp;wdzięcznością przyjmę czek &mdash;
ale&nbsp;proszę nie rezygnuj ze swoich wolności w&nbsp;moim imieniu.</p>

<h4>Przypisy</h4>
<ol>
<li>
<a id="footnote1"></a>Zobaczcie artykuł Juliana Sanchez <a
href="http://www.juliansanchez.com/2011/02/04/the-trouble-with-balance-metaphors/">&bdquo;The
Trouble with &lsquo;Balance&rsquo; Metaphors&rdquo;</a> gdzie objaśnia
&bdquo;jak analogia między zdrowym rozumowaniem a&nbsp;balansowaniem może
szkodliwie ograniczyć nasze myślenie.&rdquo;</li>
<li>
<a id="footnote2"></a>Z&nbsp;nazwą zmienioną od&nbsp;tamtej pory
na&nbsp;niewymawialne CBDTPA, dla którego dobrym zdaniem ułatwiającym
zapamiętanie jest &bdquo;Consume, But Don't Try Programming Anything&rdquo;
(&bdquo;Konsumuj, ale&nbsp;nie próbuj niczego programować&rdquo;). Tak
naprawdę jest to &bdquo;Consumer Broadband and Digital Television Promotion
Act&rdquo; (&bdquo;Ustawa o&nbsp;promocji cyfrowej telewizji
i&nbsp;szerokopasmowej sieci konsumenckiej&rdquo;).</li>
<li>
<a id="footnote3"></a> Jeśli chciałbyś pomóc, proponuję odwiedzić strony <a
href="http://defectivebydesign.org">DefectiveByDesign.org</a>, <a
href="http://publicknowledge.org">publicknowledge.org</a> oraz&nbsp;<a
href="http://www.eff.org">www.eff.org</a>.</li>
</ol>

<hr />
<blockquote id="fsfs"><p class="big">Ten esej jest opublikowany w&nbsp;<a
href="http://shop.fsf.org/product/free-software-free-society/"><cite>Free
Software, Free Society: The Selected Essays of Richard
M. Stallman</cite></a>.</p></blockquote>

<div class="translators-notes">

<!--TRANSLATORS: Use space (SPC) as msgstr if you don't have notes.-->
<b>Przypis tłumacza</b>:
<ol>
<li id="bodyfootnoteX">&bdquo;Licencje zafoliowane&rdquo;, <i>shrink-wrap
licenses</i>&nbsp;&mdash; umowy zapakowane razem z&nbsp;produktem, przez co
nie można się z&nbsp;nimi zapoznać przed otwarciem pudełka.</li>
</ol></div>
</div>

<!-- for id="content", starts in the include above -->
<!--#include virtual="/server/footer.pl.html" -->
<div id="footer">
<div class="unprintable">

<p>Wszelkie pytania dotyczące GNU i&nbsp;FSF prosimy kierować na&nbsp;adres <a
href="mailto:gnu@gnu.org">&lt;gnu@gnu.org&gt;</a>. Inne metody kontaktu
z&nbsp;FSF można znaleźć na&nbsp;stronie <a
href="/contact/contact.html">kontakt</a> <br /> Informacje o niedziałających
odnośnikach oraz&nbsp;inne poprawki (lub propozycje) prosimy wysyłać
na&nbsp;adres <a
href="mailto:web-translators@gnu.org">&lt;web-translators@gnu.org&gt;</a>.</p>

<p>
<!-- TRANSLATORS: Ignore the original text in this paragraph,
        replace it with the translation of these two:

        We work hard and do our best to provide accurate, good quality
        translations.  However, we are not exempt from imperfection.
        Please send your comments and general suggestions in this regard
        to <a href="mailto:web-translators@gnu.org">

        &lt;web-translators@gnu.org&gt;</a>.</p>

        <p>For information on coordinating and submitting translations of
        our web pages, see <a
        href="/server/standards/README.translations.html">Translations
        README</a>. -->
Staramy się, aby&nbsp;tłumaczenia były wierne i&nbsp;wysokiej jakości,
ale&nbsp;nie jesteśmy zwolnieni z&nbsp;niedoskonałości. Komentarze odnośnie
tłumaczenia polskiego oraz&nbsp;zgłoszenia dotyczące chęci współpracy
w&nbsp;tłumaczeniu prosimy kierować na&nbsp;adres <a
href="mailto:www-pl-trans@gnu.org">www-pl-trans@gnu.org</a>. <br /> Więcej
informacji na&nbsp;temat koordynacji oraz&nbsp;zgłaszania propozycji
tłumaczeń artykułów znajdziecie na&nbsp;<a
href="/server/standards/README.translations.html">stronie tłumaczeń</a>.</p>
</div>

<!-- Regarding copyright, in general, standalone pages (as opposed to
     files generated as part of manuals) on the GNU web server should
     be under CC BY-ND 4.0.  Please do NOT change or remove this
     without talking with the webmasters or licensing team first.
     Please make sure the copyright date is consistent with the
     document.  For web pages, it is ok to list just the latest year the
     document was modified, or published.
     
     If you wish to list earlier years, that is ok too.
     Either "2001, 2002, 2003" or "2001-2003" are ok for specifying
     years, as long as each year in the range is in fact a copyrightable
     year, i.e., a year in which the document was published (including
     being publicly visible on the web or in a revision control system).
     
     There is more detail about copyright years in the GNU Maintainers
     Information document, www.gnu.org/prep/maintain. -->
<p>Copyright &copy; 2002, 2003, 2007, 2015, 2016, 2018 Free Software
Foundation, Inc.</p>

<p>Ta strona jest dostępna na&nbsp;<a rel="license"
href="http://creativecommons.org/licenses/by-nd/4.0/deed.pl">licencji
Creative Commons Uznanie autorstwa&nbsp;&ndash; Bez&nbsp;utworów zależnych
4.0 Międzynarodowe</a>.</p>

<!--#include virtual="/server/bottom-notes.pl.html" -->
<div class="translators-credits">

<!--TRANSLATORS: Use space (SPC) as msgstr if you don't want credits.-->
Tłumaczenie: Andrzej Siewierski 2005, Jan Owoc 2016.</div>

<p class="unprintable"><!-- timestamp start -->
Aktualizowane:

$Date: 2019/07/09 11:28:39 $

<!-- timestamp end -->
</p>
</div>
</div>
<!-- for class="inner", starts in the banner include -->
</body>
</html>