summaryrefslogtreecommitdiff
path: root/talermerchantdemos/blog/articles/pl/copyright-versus-community.html
blob: 0960ab54f3954264445580299a0e12829d31cd52 (plain)
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
905
906
907
908
909
910
911
912
913
914
915
916
917
918
919
920
921
922
923
924
925
926
927
928
929
930
931
932
933
934
935
936
937
938
939
940
941
942
943
944
945
946
947
948
949
950
951
952
953
954
955
956
957
958
959
960
961
962
963
964
965
966
967
968
969
970
971
972
973
974
975
976
977
978
979
980
981
982
983
984
985
986
987
988
989
990
991
992
993
994
995
996
997
998
999
1000
1001
1002
1003
1004
1005
1006
1007
1008
1009
1010
1011
1012
1013
1014
1015
1016
1017
1018
1019
1020
1021
1022
1023
1024
1025
1026
1027
1028
1029
1030
1031
1032
1033
1034
1035
1036
1037
1038
1039
1040
1041
1042
1043
1044
1045
1046
1047
1048
1049
1050
1051
1052
1053
1054
1055
1056
1057
1058
1059
1060
1061
1062
1063
1064
1065
1066
1067
1068
1069
1070
1071
1072
1073
1074
1075
1076
1077
1078
1079
1080
1081
1082
1083
1084
1085
1086
1087
1088
1089
1090
1091
1092
1093
1094
1095
1096
1097
1098
1099
1100
1101
1102
1103
1104
1105
1106
1107
1108
1109
1110
1111
1112
1113
1114
1115
1116
1117
1118
1119
1120
1121
1122
1123
1124
1125
1126
1127
1128
1129
1130
1131
1132
1133
<!--#set var="PO_FILE"
 value='<a href="/philosophy/po/copyright-versus-community.pl.po">
 https://www.gnu.org/philosophy/po/copyright-versus-community.pl.po</a>'
 --><!--#set var="ORIGINAL_FILE" value="/philosophy/copyright-versus-community.html"
 --><!--#set var="DIFF_FILE" value="/philosophy/po/copyright-versus-community.pl-diff.html"
 --><!--#set var="OUTDATED_SINCE" value="2015-11-26" -->

<!--#include virtual="/server/header.pl.html" -->
<!-- Parent-Version: 1.86 -->

<!-- This file is automatically generated by GNUnited Nations! -->
<title>Prawo autorskie kontra społeczność w&nbsp;Erze Sieci Komputerowych - Projekt
GNU - Fundacja Wolnego Oprogramowania (FSF)</title>

<!--#include virtual="/philosophy/po/copyright-versus-community.translist" -->
<!--#include virtual="/server/banner.pl.html" -->
<!--#include virtual="/server/outdated.pl.html" -->
<h2>Prawo autorskie kontra społeczność w&nbsp;Erze Sieci Komputerowych</h2>
<p class="byline">Richard Stallman</p>

<p><em>Przemówienie inauguracyjne na&nbsp;konferencji LIANZA [Library and
Information Association of New Zealand Aotearoa - Stowarzyszenie
bibliotekarzy i&nbsp;pracowników informacyjnych Nowej Zelandii]
w&nbsp;Christchurch Convention Centre, 12 października 2009.<br />
<a href="/philosophy/copyright-versus-community-2000.html">Kliknij tu</a>
żeby przeczytać starszą wersję tej przemowy z&nbsp;roku 2000.</em></p>

<blockquote class="announcement" style="margin-bottom: 2.5em"><p>
<a href="http://defectivebydesign.org/ebooks.html">Zapiszcie się
na&nbsp;naszą listę mailową o zagrożeniach ebookami</a>.
</p></blockquote>

<dl>
<dt>BC:</dt>
<dd><p>Tena koutou, tena koutou, tena koutou katoa [Witamy, witamy, witamy was
wszystkich]. Dzisiaj mam zaszczyt przedstawić Richarda Stallmana, którego
przemowa inauguracyjna sponsorowana jest przez Szkołę Zarządzania Informacją
Uniwersytetu Wiktorii w&nbsp;Wellington.</p>

<p>Richard przez przeszło 25 lat pracował na&nbsp;rzecz promocji wolności
oprogramowania. W&nbsp;roku 1983 rozpoczął Projekt GNU mający na&nbsp;celu
stworzenie wolnego systemu operacyjnego [systemu GNU], a&nbsp;w 1985
utworzył Fundację Wolnego Oprogramowania. Za&nbsp;każdym razem gdy czytacie
lub&nbsp;wysyłacie wiadomość do&nbsp;nz-libs, używacie programu Mailman,
który jest częścią Projektu GNU. Więc&nbsp;czy zdajecie sobie z&nbsp;tego
sprawę, czy&nbsp;nie, praca Richarda miała wpływ na&nbsp;życie was
wszystkich.</p>

<p>Lubię go opisywać jako najbardziej wpływową osobę, o której większość ludzi
nigdy nie słyszała, chociaż on sam mówi mi, że&nbsp;to nie może być prawdą
ponieważ&nbsp;nie może zostać sprawdzone.</p></dd>

<dt>RMS:</dt>
<dd>Nie wiemy tego.</dd>

<dt>BC:</dt>
<dd><p>Odparłem, że&nbsp;i tak to lubię. Jego pomysły dotyczące wolności
oprogramowania i&nbsp;swobodnego dostępu do&nbsp;informacji zostały
wykorzystane przez Tima Bernersa-Lee kiedy tworzył pierwszy na&nbsp;świecie
serwer sieciowy, a&nbsp;w 1999 jego rozważania na&nbsp;temat wolnej
internetowej encyklopedii zainspirowały Jimmiego Walesa do&nbsp;stworzenia
tego co obecnie jest Wikipedią.</p>

<p>Dzisiaj Richard będzie mówił na&nbsp;temat prawa autorskiego w&nbsp;opozycji
do&nbsp;społeczności w&nbsp;erze sieci komputerowych
oraz&nbsp;konsekwencjach dla bibliotek. Richard.</p></dd>

<dt>RMS:</dt>
<dd><p>Byłem w&nbsp;Nowej Zelandii kilka tygodni, i&nbsp;na Północnej Wyspie przez
większość czasu padało. Teraz już wiem dlaczego kalosze nazywa się
&bdquo;Wellingtonami&rdquo;. I&nbsp;wtedy zobaczyłem kogoś, kto robił
krzesła i&nbsp;stoły z&nbsp;drewna ponga, i&nbsp;nazywał je meblami. Potem
wsiedliśmy na&nbsp;prom, żeby tu dotrzeć, a&nbsp;kiedy tylko zeszliśmy
z&nbsp;pokładu, ludzie zaczęli szydzić i&nbsp;obrażać nas; ale&nbsp;nie
czuliśmy urazy, oni po&nbsp;prostu chcieli dać nam poczuć jak jest
w&nbsp;Picton.</p>

<p>Powodem dla którego ludzie zazwyczaj zapraszają mnie bym dawał przemowy jest
moja praca nad&nbsp;wolnym oprogramowaniem. To nie jest przemowa
na&nbsp;temat wolnego oprogramowania; ta przemowa odpowiada na&nbsp;pytanie
czy&nbsp;idee wolnego oprogramowania rozciągają się na&nbsp;inne rodzaje
dzieł. Ale&nbsp;żeby to miało sens, lepiej będzie jeśli krótko opowiem wam
co znaczy wolne oprogramowanie.</p>

<p>Wolne oprogramowanie jest kwestią wolności, nie ceny, więc&nbsp;myślcie o
&bdquo;wolności słowa&rdquo;, a&nbsp;nie o &bdquo;darmowym
piwie&rdquo;. Wolne oprogramowanie to oprogramowanie, które szanuje wolność
użytkownika, a&nbsp;istnieją cztery specyficzne wolności, które zawsze
należą się użytkownikowi.</p>

<ul>
<li>Wolność 0 to wolność do&nbsp;uruchamiania programu w&nbsp;sposób jaki
chcecie.</li>

<li>Wolność 1 to wolność do&nbsp;analizowania kodu źródłowego programu
i&nbsp;zmieniania go tak by robił to co chcecie.</li>

<li>Wolność 2 to wolność do&nbsp;pomagania innym ludziom; oznacza to, wolność
do&nbsp;rozpowszechniania kopii programu, wiernych kopi kiedy chcecie.</li>

<li>I&nbsp;Wolność 3, to jest wolność do&nbsp;wspomagania waszych
społeczności. Wolność do&nbsp;publikowania zmodyfikowanych przez was wersji
kiedy tego chcecie.</li>
</ul>

<p>Jeśli program daje wam te cztery wolności, to jest to wolne oprogramowanie,
co oznacza, że&nbsp;społeczny system jego redystrybucji i&nbsp;użycia jest
systemem etycznym, takim który szanuje wolność użytkownika i&nbsp;społeczną
solidarność jego wspólnoty. Ale&nbsp;jeśli jednej z&nbsp;tych wolności
brakuje, lub&nbsp;jest niewystarczająca, to jest to oprogramowanie
własnościowe, niewolne, nakładające jarzmo na&nbsp;użytkownika. Jest to
nieetyczne. Nie stanowi wkładu do&nbsp;wspólnoty, jest zagarnianiem
władzy. Ta nieetyczna praktyka nie powinna mieć miejsca; celem ruchu wolnego
oprogramowania jest położenie jej kresu. Całe oprogramowanie powinno być
wolne, żeby wszyscy użytkownicy mogli być wolni.</p>

<p>Oprogramowanie własnościowe utrzymuje użytkowników podzielonych
i&nbsp;bezbronnych: podzielonych, ponieważ&nbsp;nie wolno im się nim dzielić
i&nbsp;bezbronnych, ponieważ&nbsp;nie mając kodu źródłowego nie mogą go
zmienić. Nie mogą go nawet przeanalizować, by sprawdzić, co tak
na&nbsp;prawdę robi, a&nbsp;wiele programów własnościowych ma złośliwe
funkcje, które szpiegują użytkownika, ograniczają go, a&nbsp;nawet
umożliwiają ataki na&nbsp;niego.</p>

<p>Na&nbsp;przykład Microsoft Windows posiada back door (tylne drzwi),
za&nbsp;pomocą których Microsoft może wymusić instalację zmian
w&nbsp;oprogramowaniu, bez&nbsp;uzyskania zgody rzekomego właściciela
komputera. Może wam się wydawać, że&nbsp;to wasz komputer, ale&nbsp;jeśli
popełniliście błąd uruchamiając na&nbsp;nim Windows, to tak na&nbsp;prawdę
Microsoft stał się posiadaczem waszego komputera. Komputery powinny podlegać
defenestracji, co znaczy albo&nbsp;wyrzućcie Windows z&nbsp;waszego
komputera, albo&nbsp;wyrzućcie komputer przez okno (gra słów, windows
&ndash; okna).</p>

<p>Ale&nbsp;każde oprogramowanie własnościowe daje jego twórcy
nieusprawiedliwioną władzę nad&nbsp;użytkownikami. Niektórzy twórcy
nadużywają tej władzy bardziej, inni mniej, ale&nbsp;żaden nie powinien jej
posiadać. Zasługujecie na&nbsp;to by mieć kontrolę nad&nbsp;waszym
komputerem, a&nbsp;nie być siłą uzależniani od&nbsp;określonej
firmy. A&nbsp;więc zasługujecie na&nbsp;wolne oprogramowanie.</p>

<p>Na&nbsp;końcu wykładów na&nbsp;temat wolnego oprogramowania, ludzie czasami
pytają czy&nbsp;te same wolności i&nbsp;idee odnoszą się również
do&nbsp;innych rzeczy. Jeśli macie na&nbsp;waszym komputerze kopię
opublikowanej pracy, to nabiera sensu pytanie o to, czy&nbsp;powinniście
mieć te same cztery wolności&mdash;czy ze względu etycznego ich posiadanie
jest niezbędne czy&nbsp;też nie. I&nbsp;to właśnie jest pytanie,
na&nbsp;które postaram się dzisiaj odpowiedzieć.</p>

<p>Jeśli posiadacie kopię czegoś co nie jest oprogramowaniem, to
w&nbsp;zasadzie jedyną rzeczą, która może pozbawić was którejkolwiek
z&nbsp;tych wolności jest prawo autorskie. Z&nbsp;oprogramowaniem jest
inaczej. Głównymi metodami tworzenia niewolnego oprogramowania są kontrakty
i&nbsp;ukrywanie kodu źródłowego przed użytkownikami. Prawo autorskie jest
rodzajem drugorzędnego, dodatkowego sposobu. W&nbsp;przypadku innych rzeczy
nie obowiązuje rozróżnienie na&nbsp;kod źródłowy i&nbsp;kod wykonywalny.</p>

<p>Na&nbsp;przykład, jeśli mówimy o tekście, to jeśli tylko możecie go zobaczyć
i&nbsp;przeczytać, nie ma w&nbsp;nim niczego do&nbsp;ukrycia. Więc&nbsp;nie
jest to problem tego samego rodzaju co
z&nbsp;oprogramowaniem. W&nbsp;zasadzie jedynie prawo autorskie może wam
odmówić tych wolności.</p>

<p>Więc&nbsp;pytanie może zostać przeformułowane: &bdquo;Na co powinno wam
zezwalać prawo autorskie w&nbsp;stosunku do&nbsp;opublikowanych prac? Co
powinno być w&nbsp;nim zawarte?&rdquo;</p>

<p>Prawo autorskie rozwijało się równocześnie z&nbsp;technologią powielania,
zatem&nbsp;warto jest prześledzić historię tej technologii. Tworzenie kopii
miało swój początek w&nbsp;świecie starożytnym, gdzie używano narzędzi
pisarskich na&nbsp;powierzchni do&nbsp;zapisania. Czytało się jedną kopię
i&nbsp;pisało kolejną.</p>

<p>Ta technologia była raczej mało wydajna, ale&nbsp;inną interesującą jej
własnością było to, że&nbsp;nie miała ekonomii skali. Napisanie dziesięciu
kopii zajmowało dziesięć razy więcej czasu niż napisanie jednej. Nie
wymagało żadnego specjalnego wyposażenie, poza tym do&nbsp;pisania, tak samo
jak nie były wymagane żadne specjalne umiejętności, poza czytaniem
i&nbsp;pisaniem. W&nbsp;rezultacie kopie konkretnej książki tworzone były
w&nbsp;sposób zdecentralizowany. Gdziekolwiek znajdowała się kopia
i&nbsp;ktoś chciał ją powielić, mógł to zrobić.</p>

<p>W&nbsp;świecie starożytnym nie było czegoś takiego jak prawo
autorskie. Jeśli mieliście kopię i&nbsp;chcieliście wykonać kolejną, nikt
nie mówił wam, że&nbsp;nie macie prawa&nbsp;&ndash; chyba, że&nbsp;lokalnemu
władcy nie podobało się to, co zawierała książka, wtedy mógł on was ukarać
za&nbsp;jej powielanie. Ale&nbsp;to nie prawo autorskie, lecz&nbsp;coś
blisko spokrewnionego, mianowicie&nbsp;cenzura. Do&nbsp;dnia dzisiejszego,
prawo autorskie jest często stosowane przy próbach nakładania na&nbsp;ludzi
cenzury.</p>

<p>Działo się tak przez tysiące lat, lecz&nbsp;w&nbsp;pewnym momencie nastąpił
olbrzymi postęp w&nbsp;technologii powielania, a&nbsp;konkretnie wynaleziono
prasę drukarską. Prasa drukarska sprawiła, że&nbsp;powielanie stało się o
wiele wydajniejsze, lecz&nbsp;nie jednolicie. Masowa produkcja książek stała
się o wiele wydajniejsza, ale&nbsp;tworzenie pojedynczych kopii wcale nie
skorzystało na&nbsp;wprowadzeniu prasy drukarskiej. Wręcz przeciwnie,
szybciej było przepisać książkę ręcznie, niż próbować wydrukować pojedynczą
kopię.</p>

<p>Prasa drukarska posiadała ekonomię skali: ustawienie czcionek zajmowało
sporo czasu, lecz&nbsp;potem możecie bardzo szybko wykonać wiele kopii. Poza
tym prasa drukarska i&nbsp;czcionki były drogim wyposażeniem, którego
większość ludzi nie posiadała, co więcej, większość ludzi potrafiących
czytać i&nbsp;pisać nie umiało ich używać. Używanie prasy było czymś innym
od&nbsp;pisania. Rezultatem było scentralizowanie powielania: kopie
konkretnej książki wykonywane były tylko w&nbsp;kilku miejscach,
a&nbsp;potem transportowane gdziekolwiek ktoś chciał je nabyć.</p>

<p>Prawo autorskie miało swój początek w&nbsp;epoce prasy drukarskiej. Prawo
autorskie w&nbsp;Anglii miało swój początek jako system cenzury w&nbsp;XVI
wieku. Wydaje mi się, że&nbsp;początkowo miało ono służyć cenzurowaniu
protestantów, lecz&nbsp;obróciło się w&nbsp;cenzurę katolików
i&nbsp;przypuszczalnie wielu innych. Zgodnie z&nbsp;tym prawem, żeby
opublikować książkę musieliście dostać pozwolenie od&nbsp;Korony, a&nbsp;owo
pozwolenie było udzielane w&nbsp;formie wieczystego monopolu na&nbsp;jej
publikację. Wydaje mi się, że&nbsp;to się skończyło w&nbsp;latach 1680-tych
[według wpisu na&nbsp;Wikipedii wygasło w&nbsp;1695]. Wydawcy chcieli to
z&nbsp;powrotem, lecz&nbsp;to co dostali było zgoła czymś innym. Statut Anny
przyznawał autorom prawo autorskie, ale&nbsp;tylko na&nbsp;14 lat,
choć&nbsp;mogli oni odnowić je jednokrotnie.</p>

<p>To był zupełnie inny pomysł&nbsp;&ndash; tymczasowy monopol dla autora,
zamiast wieczystego monopolu dla wydawcy. Ta idea rozwinęła przekonanie,
że&nbsp;prawo autorskie było sposobem na&nbsp;promocję pisarstwa.</p>

<p>Kiedy pisano konstytucję Stanów Zjednoczonych, niektórzy ludzie chcieli
przyznać autorom prawo autorskie, lecz&nbsp;propozycję
odrzucono. W&nbsp;zamian, Konstytucja Stanów Zjednoczonych mówi,
że&nbsp;Kongres może opcjonalnie przyjąć prawo autorskie, a&nbsp;jeśli je
przyjmie, to jego celem ma być promocja postępu. Innymi słowy, jego celem
nie jest przynoszenie zysków posiadaczom prawa autorskiego, czy&nbsp;komuś
z&nbsp;kim robią interesy, lecz&nbsp;ogółowi społeczeństwa. Prawo autorskie
musi trwać przez ograniczony czas; wydawcy wciąż mają nadzieję, że&nbsp;o
tym zapomnimy.</p>

<p>Mamy tu ideę prawa autorskiego, które stanowi regulację przemysłu nakładaną
na&nbsp;wydawców, kontrolowaną przez autorów i&nbsp;pomyślaną tak, by
przynosić korzyści społeczeństwa w&nbsp;całości. Funkcjonowało w&nbsp;ten
sposób ponieważ&nbsp;nie nakładała ograniczeń na&nbsp;czytelników.</p>

<p>We wczesnych wiekach drukarstwa i, jak mi się wydaje, jeszcze w&nbsp;latach
1790-tych, wielu czytelników ręcznie sporządzało kopie, ponieważ&nbsp;nie
stać ich było na&nbsp;wersje drukowane. Nikt nie przypuszczał, że&nbsp;prawo
autorskie stanie się czymś innym niż regulacja przymysłu. Nie miało ono
powstrzymywać ludzi przed kopiowaniem książek, miało obowiązywać
wydawców. Z&nbsp;tego powodu było łatwe do&nbsp;wyegzekwowania,
niekontrowersyjne i&nbsp;przypuszczalnie korzystne dla społeczeństwa.</p>

<p>Było łatwe do&nbsp;wyegzekwowana, ponieważ&nbsp;dotyczyło wyłącznie
wydawców. A&nbsp;łatwo jest znaleźć nieautoryzowanych wydawców
książki&nbsp;&ndash; idziecie do&nbsp;sklepu i&nbsp;pytacie &bdquo;skąd
pochodzą te kopie?&rdquo;. Nie musicie przeszukiwać wszystkich domów
i&nbsp;wszystkich komputerów, żeby to zrobić.</p>

<p>Było niekontrowersyjne, bo&nbsp;skoro czytelnicy nie podlegali
ograniczeniom, to nie mieli na&nbsp;co narzekać. Teoretycznie nie wolno im
było publikować, ale&nbsp;nie będąc wydawcami i&nbsp;nie posiadając prasy
drukarskiej i&nbsp;tak nie mogli tego robić. A&nbsp;to co faktycznie mogli
robić, nie było ograniczane.</p>

<p>Przypuszczalnie było korzystne, ponieważ&nbsp;według idei prawa autorskiego,
ogół społeczeństwa oddawał teoretyczne prawo, którego i&nbsp;tak nie był
w&nbsp;stanie wykorzystać. W&nbsp;zamian otrzymywał korzyść w&nbsp;postaci
większej ilości pisania.</p>

<p>A&nbsp;teraz, jeśli oddajesz coś z&nbsp;czego nie masz pożytku, a&nbsp;w
zamian otrzymujesz coś przydatnego, to jest to pozytywna wymiana. To
czy&nbsp;umowa mogła być zawarta na&nbsp;lepszych warunkach jest osobną
kwestią, ale&nbsp;przynajmniej jest czymś pozytywnym.</p>

<p>Zatem&nbsp;nie sądzę bym w&nbsp;epoce prasy drukarskiej narzekał
na&nbsp;prawo autorskie. Lecz&nbsp;epoka prasy drukarskiej stopniowo oddaje
pola epoce sieci komputerowych&nbsp;&ndash; kolejnemu postępowi
w&nbsp;technologii powielania, które sprawia, że&nbsp;kopiowanie jest
bardziej wydajne, i&nbsp;po raz kolejny nie dzieje się to w&nbsp;sposób
jednorodny.</p>

<p>Oto co mieliśmy w&nbsp;epoce prasy drukarskiej: bardzo wydajna produkcja
masowa, ale&nbsp;tworzenie pojedynczych kopii wciąż tak powolne jak
w&nbsp;świecie starożytnym. Technologia cyfrowa sprowadza nas tutaj: obie
formy powielania skorzystały, lecz&nbsp;jednorazowe kopiowanie skorzystało
najbardziej.</p>

<p>Docieramy do&nbsp;sytuacji podobnej jak w&nbsp;świecie starożytnym, gdzie
sporządzanie pojedynczej kopii nie jest o wiele gorsze [tzn. trudniejsze],
niż produkcja masowa. Jest nieco mniej wydajne, trochę mniej dobre,
ale&nbsp;jest tak tanie, że&nbsp;setki milionów ludzi to robi. Zastanów się
ilu ludzi od&nbsp;czasu do&nbsp;czasu nagrywa płyty CD, nawet
w&nbsp;biednych krajach. Możesz nie posiadać własnej nagrywarki CD,
ale&nbsp;możesz pójść do&nbsp;sklepu gdzie możesz nagrać płytę.</p>

<p>Oznacza to, że&nbsp;prawo autorskie przestało pasować do&nbsp;używanej
technologii w&nbsp;stopniu w&nbsp;jakim pasowało dotychczas. Nawet jeśli
zapisy prawa autorskiego nie uległyby zmianie, to nie miałyby już tego
samego efektu. Zamiast regulacji przemysłowych dotyczących wydawców,
kontrolowanych przez autorów, która przynosi korzyści ogółowi, jest teraz
ograniczeniem nałożonym na&nbsp;cały ogół, kontrolowanym przez wydawców,
w&nbsp;imieniu autorów.</p>

<p>Innymi słowy, to tyrania. Jest to nie do&nbsp;zaakceptowania i&nbsp;nie
możemy pozwolić by było tak dalej.</p>

<p>W&nbsp;rezultacie tej zmiany [prawo autorskie] nie jest już łatwe
w&nbsp;egzekwowaniu, nie jest już niekontrowersyjne, i&nbsp;nie przynosi już
korzyści.</p>

<p>Nie jest już łatwe w&nbsp;egzekwowaniu, ponieważ&nbsp;teraz wydawcy chcą
narzucić je na&nbsp;każdą jedną osobę, a&nbsp;zrobienie tego wymaga
okrutnych środków, drakońskich kar, inwazji na&nbsp;prywatność, pogwałcenia
naszych podstawowych ideałów prawnych. Praktycznie nie ma ograniczeń
w&nbsp;tym, jak daleko zaproponują się posunąć w&nbsp;Wojnie przeciwko
dzieleniu się.</p>

<p>Nie jest już niekontrowersyjne. W&nbsp;niektórych krajach istnieją już
partie polityczne, których podstawą jest &bdquo;wolność dzielenia
się&rdquo;.</p>

<p>Nie jest już korzystne, ponieważ&nbsp;swobody, które konceptualnie oddaliśmy
(ponieważ nie mogliśmy ich wykorzystać), teraz są możliwe
do&nbsp;wykorzystania. Są niezmiernie użyteczne, i&nbsp;chcemy z&nbsp;nich
korzystać.</p>

<p>Co zrobiłby demokratyczny rząd w&nbsp;tej sytuacji?</p>

<p>Ograniczyłby moc prawa autorskiego. Powiedziałby: &bdquo;Umowa, którą
zawarliśmy w&nbsp;imieniu naszych obywateli, oddając część z&nbsp;ich
wolności, których teraz potrzebują, jest nie do&nbsp;zaakceptowania. Musimy
to zmienić; nie możemy oddawać wolności, które są ważne.&rdquo; Możemy
zmierzyć poziom choroby demokracji poprzez&nbsp;tendencję rządów
na&nbsp;całym świecie do&nbsp;robienia czegoś zupełnie przeciwnego,
rozszerzania mocy prawa autorskiego, gdy powinny ją ograniczać.</p>

<p>Jeden przykład odnosi się do&nbsp;wymiaru czasu. Na&nbsp;całym świecie
obserwujemy nacisk na&nbsp;to, by prawa autorskie obowiązywały dłużej,
i&nbsp;dłużej, i&nbsp;dłużej.</p>

<p>Fala tego zjawiska zaczęła się w&nbsp;Stanach Zjednoczonych
w&nbsp;1998. Czas obowiązywania prawa autorskiego wydłużono o 20 lat zarówno
na&nbsp;dzieła istniejące jak i&nbsp;przyszłe. Nie rozumiem jak mają
nadzieję za&nbsp;pomocą wydłużenia czasu obowiązywania prawa autorskiego
przekonać nieżyjących już lub&nbsp;podstarzałych pisarzy z&nbsp;lat
dwudziestych i&nbsp;trzydziestych do&nbsp;większej aktywności twórczej
w&nbsp;tamtych czasach. Jeśli mają wehikuł czasu za&nbsp;pomocą którego
zamierzają im to zakomunikować, to go nie użyli. Nasze podręczniki historii
nie mówią nic o nagłym wybuchu zapału twórczego w&nbsp;latach dwudziestych,
kiedy to artyści dowiedzieli się, że&nbsp;ich prawa autorskie zostaną
wydłużone w&nbsp;roku 1998.</p>

<p>Jest teoretycznie możliwe, że&nbsp;dwadzieścia lat więcej trwania prawa
autorskiego na&nbsp;przyszłe dzieła przekonałoby ludzi do&nbsp;włożenia
większego wysiłku w&nbsp;tworzenie tych dzieł. Ale&nbsp;nikogo racjonalnego,
ponieważ&nbsp;zdyskontowana wartość bieżąca dodatkowych dwudziestu lat
trwania prawa autorskiego, licząc od&nbsp;75 lat
w&nbsp;przyszłości&nbsp;&ndash; jeśli jest to praca wykonana
na&nbsp;zlecenie&nbsp;&ndash; a&nbsp;prawdopodobnie nawet dłużej, jeśli jest
to dzieło indywidualnego posiadacza praw autorskich, jest tak niewielka,
że&nbsp;nie przekonałby żadnej racjonalnej osoby do&nbsp;zrobienia
czegokolwiek inaczej. Każdy biznes, który chce twierdzić inaczej powinien
przedstawić swój zakładany plan wydatkowy na&nbsp;kolejne 75 lat, czego
oczywiście zrobić nie może, ponieważ&nbsp;żaden z&nbsp;nich nie patrzy tak
daleko naprzód.</p>

<p>Prawdziwym powodem powstania tego prawa, pożądaniem, które skłoniło różne
przedsiębiorstwa do&nbsp;przekupstwa tego prawa w&nbsp;Kongresie Stanów
Zjednoczonych, bo&nbsp;tak się zwykle decyduje o prawach, było to,
że&nbsp;posiadały one lukratywne monopole i&nbsp;chciały, by te monopole
trwały.</p>

<p>Dla przykładu, Disney miał świadomość, że&nbsp;pierwszy film w&nbsp;którym
pojawiła się Myszka Mickey w&nbsp;ciągu kilku lat przejdzie do&nbsp;domeny
publicznej, a&nbsp;wtedy każdy będzie mógł bez&nbsp;przeszkód rysować tę
postać jako część innych dzieł. Disney nie chciał, by tak się stało. Disney
pożycza wiele z&nbsp;domeny publicznej, lecz&nbsp;jest zdeterminowany nigdy
nie oddać nawet najmniejszej rzeczy. Więc&nbsp;Disney zapłacił za&nbsp;to
prawo, o którym mówimy teraz Prawo Autorskie Myszki Mickey.</p>

<p>Przedsiębiorstwa filmowe mówią, że&nbsp;chcą wieczystego prawa autorskiego,
lecz&nbsp;Kongres Stanów Zjednoczonych oficjalnie im na&nbsp;to nie
pozwoli. Więc&nbsp;wpadli na&nbsp;pomysł jak uzyskać ten sam rezultat
nieoficjalnie: &bdquo;wieczyste prawo autorskie na&nbsp;raty&rdquo;. Co 20
lat wydłużają okres obowiązywania prawa autorskiego o kolejnych 20
lat. Więc&nbsp;w&nbsp;danej chwili, każde dzieło ma ustaloną datę kiedy
podobno powinno przejść do&nbsp;domeny publicznej. Ale&nbsp;ta data jest jak
dzień jutrzejszy, nigdy nie nadchodzi. Zanim dotrzemy do&nbsp;tego momentu,
okazuje się, że&nbsp;ją odroczyli, chyba że&nbsp;następnym razem ich
powstrzymamy.</p>

<p>To jeden wymiar, wymiar okresu obowiązywania. Ale&nbsp;nawet bardziej
istotny jest wymiar zakresu: jakie wykorzystanie dzieła obejmuje prawo
autorskie?</p>

<p>W&nbsp;epoce prasy drukarskiej, prawo autorskie nie miało na&nbsp;celu
obejmowania wszystkich sposobów użytkowania dzieła, ponieważ&nbsp;prawo
autorskie regulowało określone sposoby użytkowania, które stanowiły wyjątek
w&nbsp;szerszym spektrum nieregulowanych użytkowań. Były pewne rzeczy, które
po&nbsp;prostu mogłeś robić ze swoją kopią książki.</p>

<p>Teraz wydawcy wpadli na&nbsp;pomysł, że&nbsp;mogą obrócić nasze komputery
przeciwko nam, i&nbsp;użyć ich do&nbsp;przejęcia całkowitej władzy
nad&nbsp;wszystkimi wykorzystaniami opublikowanych dzieł. Chcą stworzyć
wszechświat pay-per-view. Robią to stosując DRM (Digital Restrictions
Management&nbsp;&ndash; Cyfrowe Zarządzanie Ograniczeniami)&nbsp;&ndash;
celowe funkcje oprogramowania opracowane by ograniczyć
użytkownika. A&nbsp;często sam komputer jest zaprojektowany by ograniczać
użytkownika.</p>

<p>Pierwszym sposobem, w&nbsp;jaki ujrzało to społeczeństwo, było DVD. Film
na&nbsp;DVD był zwykle zaszyfrowany, a&nbsp;jego format tajemnicą. Spisek
DVD utrzymywał ten sekret, ponieważ&nbsp;mówili, że&nbsp;każdy kto chce
wytwarzać odtwarzacze DVD musi dołączyć do&nbsp;spisku, obiecać zachowanie
formatu w&nbsp;tajemnicy, i&nbsp;obiecać projektować odtwarzacze DVD tak,
aby&nbsp;ograniczały użytkownika według reguł powstrzymujących użytkownika
od&nbsp;robienia tego, od&nbsp;robienia tamtego, od&nbsp;robienia
owego&nbsp;&ndash; precyzyjny zbiór wymagań, z&nbsp;których wszystkie są dla
nas złe.</p>

<p>Działało to przez pewien czas, lecz&nbsp;w końcu pewni ludzie rozpracowali
tajny format i&nbsp;opublikowali wolne oprogramowanie zdolne odczytać film
z&nbsp;płyty DVD i&nbsp;odtworzyć go. Wtedy wydawcy powiedzieli &bdquo;skoro
nie możemy ich powstrzymać, musimy uczynić z&nbsp;tego
przestępstwo&rdquo;. Swoje starania rozpoczęli w&nbsp;Stanach Zjednoczonych
w&nbsp;1998 roku poprzez&nbsp;Digital Millennium Copyright Act, który
nakładał cenzurę na&nbsp;oprogramowanie potrafiące robić takie rzeczy.</p>

<p>Więc&nbsp;ten konkretny program stał się przedmiotem sprawy sądowej. Jego
dystrybucja w&nbsp;Stanach Zjednoczonych jest zakazana; Stany Zjednoczone
praktykują cenzurę na&nbsp;oprogramowanie.</p>

<p>Przedsiębiorstwa filmowe doskonale zdają sobie sprawę z&nbsp;tego,
że&nbsp;nie mogą sprawić by ten program zniknął&nbsp;&ndash; znalezienie go
nie stanowi wyzwania. Więc&nbsp;opracowały inny system szyfrowania, który
mieli nadzieję byłby trudniejszy do&nbsp;złamania, nazywa się AACS,
lub&nbsp;axe [<em>ang. siekiera</em>].</p>

<p>Konspiracja AACS posiada dokładne zasady dotyczące wszystkich
odtwarzaczy. Przykładowo, w&nbsp;2011 zakazane będzie wytwarzanie
analogowych wyjść wideo. W&nbsp;ten sposób wszystkie wyjścia wideo będą
musiały być cyfrowe i&nbsp;będą przesyłać zaszyfrowany sygnał
do&nbsp;specjalnie zaprojektowanego monitora, żeby utrzymać wszystkie
sekrety w&nbsp;tajemnicy przed użytkownikiem. To jest złośliwy
sprzęt. Mówią, że&nbsp;celem tego jest &bdquo;zatkanie dziury
analogowej&rdquo;. Pokażę wam parę analogowych dziur (Stallman zdejmuje
swoje okulary): tu jest jedna a&nbsp;tutaj druga, które chcieli by wydłubać
na&nbsp;zawsze.<a href="#footnote1">[1]</a></p>

<p>Skąd wiem o tych zmowach? Z&nbsp;powodu tego, że&nbsp;nie są one
tajemnicą&nbsp;&ndash; mają swoje strony internetowe. Strona AACS
z&nbsp;dumą opisuje umowy, które producenci muszą podpisać, i&nbsp;właśnie
stąd wiem o tym wymogu. Z&nbsp;dumą wymienia nazwy przedsiębiorstw, które
współtworzą tę zmowę, wśród nich Microsoft, Apple, Intel, Sony, Disney
i&nbsp;IBM.</p>

<p>Zmowa przedsiębiorstw, której celem jest ograniczenie publicznego dostępu
do&nbsp;technologii, powinna być postawiona w&nbsp;stan oskarżenia
za&nbsp;poważne przestępstwo, podobnie jak zmowy cenowe, tylko, że&nbsp;jest
to jeszcze gorsze, więc&nbsp;wyrok powinien być wyższy. Lecz&nbsp;te
przedsiębiorstwa są całkiem pewne tego, że&nbsp;nasze rządy stoją
po&nbsp;ich stronie a&nbsp;nie po&nbsp;naszej. Nie obawiają się bycia
oskarżonymi o te zmowy, i&nbsp;dlatego nawet nie starają się ich ukryć.</p>

<p>Ogólnie DRM jest dziełem zmowy przedsiębiorstw. Od&nbsp;czasu do&nbsp;czasu
pojedyncze przedsiębiorstwo jest w&nbsp;stanie coś takiego zrobić,
ale&nbsp;generalnie wymaga to zmowy pomiędzy przedsiębiorstwami
technologicznymi oraz&nbsp;wydawcami, więc&nbsp;[jest to] niemal zawsze
zmowa.</p>

<p>Myśleli, że&nbsp;nikt nigdy nie będzie w&nbsp;stanie złamać AACS,
ale&nbsp;jakieś trzy i&nbsp;pół roku temu, ktoś opublikował wolny program
zdolny rozszyfrować ten format. Jednakże, był on zupełnie bezużyteczny,
ponieważ&nbsp;aby go uruchamiać musieliście znać klucz.</p>

<p>A&nbsp;potem, jakieś sześć miesięcy później, zobaczyłem zdjęcie dwóch
uroczych szczeniaków, z&nbsp;trzydziestoma dwoma szesnastkowymi cyframi
nad&nbsp;nimi i&nbsp;pomyślałem &bdquo;po co zestawiać te dwie rzeczy razem?
A&nbsp;może te cyfry są jakimś ważnym kluczem i&nbsp;ktoś mógł umieścić je
razem ze szczeniakami, zakładając że&nbsp;ludzie będą kopiować zdjęcie tych
słodkich szczeniaków. To chroniłoby klucz przed wymazaniem.&rdquo;</p>

<p>I&nbsp;tak właśnie było&nbsp;&ndash; był to klucz do&nbsp;złamania axe
[siekiery]. Ludzie go zamieszczali, a&nbsp;edytorzy usuwali,
ponieważ&nbsp;prawo w&nbsp;wielu krajach zobowiązuje ich
do&nbsp;cenzurowania tych informacji. Zamieszczano go ponownie, a&nbsp;oni
ponownie go usuwali; w&nbsp;końcu poddali się i&nbsp;w ciągu dwóch tygodni
został zamieszczony na&nbsp;przeszło 700.000 stron internetowych.</p>

<p>To wielki wylew publicznego zohydzenia DRM-em. Ale&nbsp;to nie wygrało
wojny, ponieważ&nbsp;wydawcy zmienili klucz. Ale&nbsp;nie tylko to:
w&nbsp;HD DVD wystarczyło złamać DRM, ale&nbsp;nie w&nbsp;przypadku
Blu-ray. Blu-ray posiada dodatkowy poziom DRM i&nbsp;do tej pory nie
istnieje wolne oprogramowanie, które potrafi go złamać, co oznacza,
że&nbsp;musicie postrzegać dyski Blu-ray jako coś nieprzystającego
do&nbsp;waszej wolności. Są wrogiem z&nbsp;którym współżycie nie jest
możliwe, przynajmniej nie z&nbsp;naszym obecnym poziomem wiedzy.</p>

<p>Nigdy nie akceptujcie żadnych produktów zaprojektowanych tak, by nastawać
na&nbsp;waszą wolność. Jeśli nie posiadacie wolnego oprogramowania
do&nbsp;odtwarzania DVD, nie możecie kupować ani&nbsp;wypożyczać żadnych
płyt DVD, ani&nbsp;przyjmować ich w&nbsp;formie podarunku, z&nbsp;wyjątkiem
rzadkich niezaszyfrowanych płyt DVD, których jest zaledwie garść. Ja
osobiście mam ich kilka&nbsp;&ndash; nie mam natomiast&nbsp;żadnych
zaszyfrowanych płyt DVD, i&nbsp;nie przyjmuję ich.</p>

<p>Tak oto wygląda sytuacja w&nbsp;wideo, ale&nbsp;z DRM mamy do&nbsp;czynienia
także w&nbsp;muzyce.</p>

<p>Dla przykładu, jakieś dziesięć lat temu zaczęliśmy mieć do&nbsp;czynienia
z&nbsp;czymś co wyglądało jak płyty CD, ale&nbsp;nie były one zapisane
zupełnie w&nbsp;ten sam sposób co CD. Nie trzymały się standardu. Nazwaliśmy
je 'corrupt disks' [zepsute dyski], a&nbsp;ich pomysł opierał się
na&nbsp;tym, że&nbsp;działały w&nbsp;odtwarzaczu muzycznym, ale&nbsp;nie
dało się ich odczytać na&nbsp;komputerze. Różne metody miały różne problemy.</p>

<p>W&nbsp;końcu Sony wyszło ze sprytnym rozwiązaniem. Umieścili na&nbsp;dysku
program, więc&nbsp;kiedy włożyliście dysk do&nbsp;komputera, to program się
instalował. Ten program był zaprojektowany jak wirus by przejąć kontrolę
nad&nbsp;systemem. Nazywa się to 'root kit', co oznacza, że&nbsp;posiada on
pewne właściwości pozwalające mu przełamać zabezpieczenia systemu, żeby móc
instalować oprogramowanie głęboko w&nbsp;systemie i&nbsp;modyfikować różne
jego części.</p>

<p>Przykładowo, modyfikował on polecenie za&nbsp;pomocą którego mogliście go
wykryć w&nbsp;systemie, tak żeby się ukryć. Modyfikował polecenie
za&nbsp;pomocą którego mogliście go usunąć, tak żeby nie można było się go
pozbyć. Więc&nbsp;wszystko to są poważne przestępstwa, ale&nbsp;nie jedyne
których dopuściło się Sony, ponieważ&nbsp;ten program zawierał także kod
wolnego oprogramowania&nbsp;&ndash; kod, który został opublikowany
na&nbsp;licencji GNU GPL.</p>

<p>Otóż, licencja GNU GPL jest licencją typu copyleft, co oznacza, że&nbsp;mówi
ona &bdquo;Tak, wolno ci wykorzystać ten kod w&nbsp;innych programach,
ale&nbsp;jeśli to zrobisz, to program w&nbsp;którym użyłeś tego kodu musi
zostać w&nbsp;całości wydany jako wolne oprogramowanie na&nbsp;tej samej
licencji. I&nbsp;musisz udostępnić kod źródłowy użytkownikom, a&nbsp;żeby
poinformować ich o przysługujących im prawach wraz z&nbsp;oprogramowaniem
musisz wręczyć im kopię tej licencji.&rdquo;</p>

<p>Sony nie spełniło tych wymogów. To naruszenie komercyjnego prawa
autorskiego, które jest przestępstwem. Oba są przestępstwami, ale&nbsp;Sony
nie zostało oskarżone ponieważ&nbsp;rząd rozumuje, że&nbsp;celem jego
istnienia i&nbsp;istnienia prawa jest utrzymywanie władzy tych
przedsiębiorstw nad&nbsp;nami, a&nbsp;nie pomoc w&nbsp;obronie naszej
wolności w&nbsp;jakikolwiek sposób.</p>

<p>Ludzie się wściekli i&nbsp;pozwali Sony. Jednak&nbsp;popełnili błąd. Skupili
swoje potępienie nie na&nbsp;złym celu tego schematu, lecz&nbsp;na
drugorzędnych grzeszkach różnych metod, których użyło Sony. Więc&nbsp;Sony
rozliczyło pozew poza sądami i&nbsp;obiecało, że&nbsp;w przyszłości, kiedy
zaatakuje naszą wolność, nie będzie stosowało tych innych metod.</p>

<p>Właściwie, ten konkretny schemat 'corrupt disk' nie był taki zły, ponieważ,
jeśli nie używaliście Windows, wcale by was nie dotyczył. A&nbsp;nawet jeśli
używaliście Windows, to jest pewien przycisk
na&nbsp;klawiaturze&nbsp;&ndash; jeśli za&nbsp;każdym razem pamiętalibyście
by go przytrzymać, to dysk nie zainstalowałby programu. Ale&nbsp;oczywiście
trudno pamiętać o tym za&nbsp;każdym razem; któregoś dnia się pomylicie. To
pokazuje z&nbsp;czym mieliśmy do&nbsp;czynienia.</p>

<p>Na&nbsp;szczęście DRM w&nbsp;muzyce jest w&nbsp;odwrocie. Nawet główne
przedsiębiorstwa fonograficzne sprzedają pliki do&nbsp;pobrania
bez&nbsp;DRM. Ale&nbsp;obserwujemy wznowienie wysiłków by nakładać DRM
na&nbsp;książki [ebooki &ndash; przyp. tłum.].</p>

<p>Bo&nbsp;widzicie, wydawcy chcą odebrać czytelnikom tradycyjne
wolności&nbsp;&ndash; wolność do&nbsp;robienia takich rzeczy jak
wypożyczenie książki z&nbsp;biblioteki publicznej, albo&nbsp;pożyczanie jej
przyjacielowi; sprzedanie książki do&nbsp;antykwariatu, albo&nbsp;anonimowy
zakup płacąc gotówką (co jest jedynym sposobem w&nbsp;jaki ja kupuję
książki&nbsp;&ndash; musimy oprzeć się pokusie pozwolenia Wielkiemu Bratu
na&nbsp;to by wiedział wszystko o tym co robimy.)</p>

<p>Nawet wolność do&nbsp;trzymania książki tak długo jak chcecie,
i&nbsp;czytania jej tyle razy ile chcecie, planują zabronić.</p>

<p>Robią to za&nbsp;pomocą DRM. Wiedzieli, że&nbsp;mnóstwo ludzi czyta książki
i&nbsp;że rozzłościło by ich jeśli te wolności zostały by im odebrane,
więc&nbsp;nie łudzili się, że&nbsp;przekupią prawo aby&nbsp;te wolności
zabrać&nbsp;&ndash; sprzeciw był by zbyt duży. Demokracja jest chora,
ale&nbsp;od czasu do&nbsp;czasu ludzie zdołają czegoś
zażądać. Więc&nbsp;ruszyli z&nbsp;dwuetapowym planem.</p>

<p>Najpierw odebrać te wolności ebookom, a&nbsp;następnie przekonać ludzi
do&nbsp;porzucenia papierowych książek na&nbsp;rzecz ebooków. Udało im się
wykonać etap pierwszy.</p>

<p>W&nbsp;Stanach Zjednoczonych dokonali tego za&nbsp;pomocą Digital Millennium
Copyright Act, a&nbsp;w&nbsp;Nowej Zelandii była to część zeszłorocznego
Copyright Act; cenzura na&nbsp;oprogramowanie mogące złamać DRM była częścią
tego prawa. To niesprawiedliwe przepisy; muszą zostać uchylone.</p>

<p>Drugim etapem jest przekonanie ludzi do&nbsp;porzucenia papierowych książek
na&nbsp;rzecz ebooków; to nie poszło tak dobrze.</p>

<p>Jeden z&nbsp;wydawców w&nbsp;2001 wpadł na&nbsp;pomysł, że&nbsp;jeśli
rozpocznie swoją serię ebooków moją biografią, seria zyska
na&nbsp;popularności. Więc&nbsp;znaleźli autora i&nbsp;ten autor zapytał
mnie czy&nbsp;będę współpracował, odpowiedziałem &bdquo;Tylko jeśli ten
ebook zostanie opublikowany bez&nbsp;szyfrowania,
bez&nbsp;DRM&rdquo;. Wydawca nie przystał na&nbsp;to, a&nbsp;ja twardo
postawiłem na&nbsp;swoim&nbsp;&ndash; powiedziałem nie. Ostatecznie
znaleźliśmy innego wydawcę, który był skłonny się zgodzić&nbsp;&ndash;
rzeczywiście był skłonny wydać książkę na&nbsp;wolnej licencji, dającej wam
cztery wolności&nbsp;&ndash; więc&nbsp;książka została wydana
i&nbsp;sprzedało się wiele papierowych kopii.</p>

<p>Ale&nbsp;w&nbsp;wielu przypadkach, ebooki zawiodły na&nbsp;początku tej
dekady. Ludzie po&nbsp;prostu nie bardzo chcieli je czytać. Mówiłem
&bdquo;oni znowu spróbują&rdquo;. Widzieliśmy niesamowitą ilość nowych
artykułów na&nbsp;temat elektronicznego tuszu (albo elektronicznego papieru,
nigdy nie pamiętam który), i&nbsp;trafiło do&nbsp;mnie,
że&nbsp;prawdopodobnie powodem dla którego jest ich tak wiele jest to,
że&nbsp;wydawcy chcą żebyśmy się nad&nbsp;tym zastanowili. Chcą żebyśmy byli
entuzjastycznie nastawieni na&nbsp;przyjście nowej generacji czytników
ebooków.</p>

<p>Teraz nas dorwali. Rzeczy takie jak Sony Shreader (oficjalna nazwa brzmi
Sony Reader, ale&nbsp;jeśli umieścisz 'sh' na&nbsp;początku, nazwa wyjaśnia
co ma robić to urządzenie z&nbsp;waszymi książkami) [shredder&nbsp;&ndash;
niszczarka do&nbsp;papieru&nbsp;&ndash; przyp. tłum.], i&nbsp;<a
href="/philosophy/why-call-it-the-swindle.html">Amazon Swindle</a>
[swindle&nbsp;&ndash; szwindel&nbsp;&ndash; przyp. tłum.], zaprojektowane by
okantować was z&nbsp;tradycyjnych wolności, tak, że&nbsp;nawet nie
zauważysz. Oczywiście nazywają to Kindle, i&nbsp;to właśnie będzie robić
z&nbsp;waszymi książkami [kindle&nbsp;&ndash; zapalać&nbsp;&ndash;
przyp. tłum.].</p>

<p>Kindle jest produktem ekstremalnie złośliwym, prawie tak złośliwym, jak
Microsoft Windows. Oba posiadają funkcje szpiegujące, oba posiadają DRM,
i&nbsp;oba posiadają backdoory [tylne wejścia&nbsp;&ndash; przyp. tłum].</p>

<p>W&nbsp;przypadku Kindle'a, jedynym sposobem na&nbsp;kupienie książki jest
kupienie jej od&nbsp;Amazona, a&nbsp;Amazon wymaga od&nbsp;was
identyfikacji, więc&nbsp;wiedzą wszystko o waszych zakupach.</p>

<p>Następnie mamy Digital Restrictions Management [DRM, Cyfrowe Zarządzanie
Ograniczeniami&nbsp;&ndash; przyp. tłum.], wiec nie możecie pożyczyć komuś
książki ani&nbsp;sprzedać jej do&nbsp;antykwariatu, biblioteka również nie
może jej wypożyczyć.</p>

<p>Jest jeszcze backdoor, o którym dowiedzieliśmy się jakieś trzy miesiące
temu, ponieważ&nbsp;Amazon z&nbsp;niego skorzystał. Amazon przesłał
wszystkim urządzeniom Kindle polecenie wykasowania konkretnej książki,
mianowicie&nbsp;Rok 1984 George'a Orwella. Tak, nie mogli wybrać bardziej
ironicznej książki do&nbsp;skasowania. W&nbsp;taki oto sposób dowiedzieliśmy
się, że&nbsp;Amazon posiada back door, za&nbsp;pomocą którego może usuwać
książki zdalnie.</p>

<p>Co jeszcze może zrobić, któż to wie? Być może jest jak Microsoft
Windows. Być może Amazon jest w&nbsp;stanie zdalnie aktualizować
oprogramowanie, co oznacza, że&nbsp;nawet jeśli dzisiaj nie ma ono
złośliwych funkcji, to mogą je tam umieścić jutro.</p>

<p>Jest to nie do&nbsp;zaakceptowania&nbsp;&ndash; każde z&nbsp;tych ograniczeń
jest nie do&nbsp;zaakceptowania. Chcą stworzyć świat, gdzie już nikt nikomu
nie pożycza książek.</p>

<p>Wyobraźcie sobie, że&nbsp;odwiedzacie przyjaciela, a&nbsp;na jego półce nie
ma książek. Nie chodzi o to, że&nbsp;wasz przyjaciel nie czyta,
ale&nbsp;wszystkie jego książki znajdują się w&nbsp;urządzeniu
i&nbsp;oczywiście nie może ich wam pożyczyć. Jedyny sposób w&nbsp;jaki
mógłby pożyczyć którąkolwiek z&nbsp;tych książek, to wypożyczenie wam całej
swojej biblioteki, a&nbsp;niedorzecznością jest proszenie kogoś o coś
takiego. Tak więc&nbsp;zaniknie przyjaźń osób, które kochają książki.</p>

<p>Upewnijcie się, że&nbsp;poinformowaliście ludzi o tym co niesie ze sobą to
urządzenie. Ono oznacza, że&nbsp;inni czytelnicy nie będą już waszymi
przyjaciółmi, ponieważ&nbsp;będziecie się w&nbsp;stosunku do&nbsp;nich
zachowywać jak kretyni. Szerzcie słowo zapobiegawczo. To urządzenie jest
waszym wrogiem. To wróg każdego, kto czyta. Ludzie którzy tego nie
dostrzegają, myślą bardzo krótkowzrocznie. Waszym zadaniem jest pomóc im
wyjrzeć poza chwilową wygodę, by dostrzegli implikacje tego urządzenia.</p>

<p>Nie mam nic przeciwko dystrybucji książek w&nbsp;formie cyfrowej, o ile nie
są one zaprojektowane tak, by odebrać nam naszą wolność. Dokładniej mówiąc,
możliwe jest posiadanie czytnika ebooków:</p>

<ul>
<li>który nie jest zaprojektowany by was atakować,</li>

<li>który działa w&nbsp;oparciu o wolne, a&nbsp;nie własnościowe oprogramowanie,</li>

<li>który nie ma DRM,</li>

<li>który nie wymaga od&nbsp;ludzi identyfikacji, żeby dostać książkę,</li>

<li>który nie ma backdoorów, i</li>

<li>który nie ogranicza tego co możecie zrobić z&nbsp;plikami w&nbsp;waszym
urządzeniu.</li>
</ul>

<p>Jest to możliwe, lecz&nbsp;duże przedsiębiorstwa promujące ebooki robią to,
by nastawać na&nbsp;naszą wolność, a&nbsp;my nie możemy się temu
poddawać. To właśnie robią rządy w&nbsp;konszachtach z&nbsp;dużym biznesem,
by nastawać na&nbsp;naszą wolność, przez robienie prawa autorskiego
surowszym i&nbsp;brzydszym, bardziej restrykcyjnym niż kiedykolwiek
przedtem.</p>

<p>Co wiec powinny robić? Rządy powinny osłabić prawo autorskie. Oto moje
konkretne propozycje.</p>

<p>Po&nbsp;pierwsze, istnieje wymiar czasu. Proponuję by okres obowiązywania
prawa autorskiego wynosił dziesięć lat, począwszy od&nbsp;daty publikacji
dzieła.</p>

<p>Dlaczego od&nbsp;daty publikacji? Ponieważ&nbsp;przed tą datą nie posiadamy
kopii. Nie ma dla nas znaczenia czy&nbsp;pozwolono by nam powielać nasze
kopie, skoro ich nie mamy, więc&nbsp;sądzę, że&nbsp;możemy równie dobrze dać
autorowi tyle czasu ile potrzebuje na&nbsp;zaaranżowanie publikacji,
i&nbsp;wtedy uruchomić zegar.</p>

<p>Ale&nbsp;dlaczego dziesięć lat? Nie wiem jak jest w&nbsp;tym kraju,
ale&nbsp;w Stanach Zjednoczonych cykl publikacji staje się coraz to
krótszy. W&nbsp;dzisiejszych czasach niemal wszystkie książki przestają się
sprzedawać w&nbsp;ciągu dwóch lat i&nbsp;znikają z&nbsp;druku w&nbsp;ciągu
trzech. Więc&nbsp;dziesięć lat to więcej niż trzykrotność przeciętnego cyklu
publikacji&nbsp;&ndash; to powinno być w&nbsp;zupełności wystarczające.</p>

<p>Ale&nbsp;nie każdy się zgadza. Kiedyś zaproponowałem to w&nbsp;panelu
dyskusyjnym z&nbsp;pisarzami fantastyki, i&nbsp;ceniony pisarz fantastyki
siedzący obok powiedział: &bdquo;Dziesięć lat? Nie ma mowy. Cokolwiek
dłuższe niż pięć lat jest nie do&nbsp;przyjęcia.&rdquo; Bo&nbsp;widzicie,
wszedł on w&nbsp;spór prawny ze swoim wydawcą. Jego książki zdawały się być
wycofane z&nbsp;druku, ale&nbsp;wydawca nie chciał tego przyznać. Wydawca
wykorzystywał prawa autorskie do&nbsp;jego własnej książki by powstrzymać go
przed samodzielnym dystrybuowaniem kopii, co chciał robić, by ludzie mogli
je czytać.</p>

<p>Oto od&nbsp;czego zaczyna chcieć każdy artysta&nbsp;&ndash; chce
rozpowszechniać swoje prace, żeby zostały przeczytane
i&nbsp;docenione. Bardzo niewielu z&nbsp;nich dorabia się dużych
pieniędzy. Ten maleńki odsetek staje przed niebezpieczeństwem moralnego
zepsucia, jak J.K. Rowling.</p>

<p>J.K. Rowling, w&nbsp;Kanadzie, wystosowała zakaz przeciw ludziom, którzy
kupili jej książkę w&nbsp;księgarni, zakazujący im czytania
jej. Więc&nbsp;w&nbsp;odpowiedzi wezwałem do&nbsp;bojkotu książek
o&nbsp;Harrym Potterze. Ale&nbsp;nie mówię ludziom, żeby ich nie czytali;
zostawiam to autorce i&nbsp;wydawcy. Mówię tylko, że&nbsp;nie powinni ich
kupować.</p>

<p>Niewielu autorów zarabia wystarczająco dużo pieniędzy, by pozwolić sobie
na&nbsp;takie zepsucie. Większość nie dociera nawet w&nbsp;te okolice,
i&nbsp;wciąż pragnie tego samego co na&nbsp;początku: chcą, żeby ich praca
została doceniona.</p>

<p>Ów autor chciał rozpowszechniać swoją własną książkę, a&nbsp;powstrzymywało
go prawo autorskie. Zrozumiał, że&nbsp;dłuższe niż pięcioletnie
obowiązywania prawa autorskiego raczej nigdy nie przyniesie mu żadnej
korzyści.</p>

<p>Gdyby ludzie woleli żeby prawo autorskie obowiązywało przez pięć lat, nie
będę się sprzeciwiał. Proponuję dziesięć jako pierwsze podejście
do&nbsp;problemu. Zredukujmy je do&nbsp;dziesięciu lat i&nbsp;zatrzymajmy
się na&nbsp;chwilę, a&nbsp;potem możemy dalej dostosować. Nie mówię,
że&nbsp;uważam dziesięć lat za&nbsp;dokładnie właściwy okres&nbsp;&ndash;
nie wiem.</p>

<p id="details">A&nbsp;co z&nbsp;wymiarem zakresu? Jakie działania powinny być objęte prawem
autorskim? Rozróżniam trzy szerokie kategorie dzieł.</p>

<p>Przede wszystkim, istnieją dzieła funkcjonalne, które wykorzystujecie
w&nbsp;swojej codziennej pracy. Obejmują one oprogramowanie, przepisy,
dzieła edukacyjne, encyklopedyczne, fonty i&nbsp;inne rzeczy, które przyjdą
wam na&nbsp;myśl. Te dzieła powinny być wolne.</p>

<p>Jeśli wykorzystujecie dzieło w&nbsp;swojej codziennej pracy i&nbsp;jeśli nie
możecie dostosować go do&nbsp;swoich wymagań, to nie majcie kontroli
nad&nbsp;swoim życiem. Kiedy już dostosowałeś dzieło do&nbsp;swoich potrzeb,
musisz mieć wolność by je upublicznić&nbsp;&ndash; opublikować swoją
wersję&nbsp;&ndash; ponieważ&nbsp;znajdą się inni, którzy będą chcieli
zmian, których dokonałeś.</p>

<p>To szybko prowadzi do&nbsp;wniosku, że&nbsp;użytkownicy muszą mieć te same
cztery wolności [w stosunku do&nbsp;wszystkich dzieł funkcjonalnych], nie
tylko do&nbsp;oprogramowania. I&nbsp;zauważycie, że&nbsp;jeśli chodzi o
przepisy, praktycznie mówiąc, kucharze zawsze dzielą się i&nbsp;zmieniają
przepisy dokładnie tak, jakby były one wolne. Wyobraźcie sobie jak ludzie
zareagowaliby jeśli rząd próbowałby wyeliminować tak zwane &bdquo;piractwo
przepisowe&rdquo;.</p>

<p>Określenie &bdquo;pirat&rdquo; jest czystą propagandą. Kiedy ludzie pytają
mnie co myślę na&nbsp;temat piractwa w&nbsp;muzyce, odpowiadam &bdquo;O ile
mi wiadomo, kiedy piraci atakują nie robią tego grając brzydko
na&nbsp;instrumentach, robią to używając broni. Więc&nbsp;nie jest to
&bdquo;piractwo&rdquo; muzyczne, ponieważ&nbsp;piractwo polega
na&nbsp;atakowaniu statków, a&nbsp;dzielenie się jest dokładnym
przeciwieństwem atakowania statków pod&nbsp;względem
moralnym&rdquo;. Atakowanie statków jest złe, dzielenie się z&nbsp;innymi
ludźmi jest dobre, więc&nbsp;powinniśmy stanowczo potępić propagandowe
określenie &bdquo;piractwo&rdquo; za&nbsp;każdym razem, gdy je usłyszymy.</p>

<p>Dwadzieścia lat temu ludzie mogli mieć zastrzeżenia: &bdquo;Jeśli nie oddamy
naszej wolności, jeśli nie pozwolimy wydawcom tych dzieł
na&nbsp;kontrolowanie nas, te dzieła nie powstaną, a&nbsp;to będzie ogromna
katastrofa.&rdquo; Obecnie, patrząc na&nbsp;społeczność wolnego
oprogramowania, na&nbsp;wszystkie te przepisy kulinarne które krążą,
i&nbsp;dzieła encyklopedyczne takie jak Wikipedia&nbsp;&ndash; zaczynamy się
nawet spotykać z&nbsp;publikacją wolnych książek&nbsp;&ndash; wiemy
że&nbsp;ten strach jest bezpodstawny.</p>

<p>Nie ma potrzeby rozpaczania i&nbsp;oddawania naszej wolności sądząc,
że&nbsp;w przeciwnym wypadku te dzieła nie powstaną. Istnieje wiele sposobów
zachęcania by powstawały, jeśli chcemy ich więcej&nbsp;&ndash; wiele
sposobów, które pozostają w&nbsp;zgodzie i&nbsp;respektują naszą
wolność. W&nbsp;tej kategorii, wszystkie one powinny być wolne.</p>

<p>Ale&nbsp;co z&nbsp;drugą kategorią, dzieł które przekazują nam myśli
konkretnych ludzi, jak wspomnienia, eseje przedstawiające ich opinie, prace
naukowe i&nbsp;różne inne rzeczy? Opublikowanie zmodyfikowanej wersję
czyichś poglądów oznacza błędne przedstawienie tej osoby. Nie jest to raczej
pożyteczne dla społeczeństwa.</p>

<p>Zatem&nbsp;do zaakceptowania i&nbsp;do wypracowania pozostaje system
w&nbsp;pewnym stopniu ograniczonego prawa autorskiego, gdzie każde
komercyjne użycie jest objęte prawem autorskim, wszystkie modyfikacje są
objęte prawem autorskim, lecz&nbsp;każdy może w&nbsp;sposób niekomercyjny
rozpowszechniać wierne kopie.</p>

<p>Ta wolność stanowi minimum wolności, jakie musimy zabezpieczyć dla
wszelkiego rodzaju dzieł, ponieważ&nbsp;odmowa tej wolności stanowi
przyczynę Wojny o Dzielenie się&nbsp;&ndash; co tworzy błędną propagandę o
tym, że&nbsp;dzielenie się jest kradzieżą, że&nbsp;dzielenie się jest jak
bycie piratem i&nbsp;napadanie na&nbsp;statki. Absurdy, lecz&nbsp;absurdy
wspierane dużą sumą pieniędzy, która skorumpowała nasze rządy. Powinniśmy
zakończyć Wojnę o Dzielenie się; musimy zalegalizować dzielenie się wiernymi
kopiami każdego opublikowanego dzieła.</p>

<p>W&nbsp;drugiej kategorii dzieł, tylko tego potrzebujemy; nie musimy czynić
ich wolnymi. Zatem&nbsp;uważam, że&nbsp;posiadanie systemu ograniczonego
prawa autorskiego obejmującego komercyjny użytek i&nbsp;wszelkie modyfikacje
jest OK. Zapewni to strumień wynagrodzeń dla autorów, w&nbsp;bardziej
lub&nbsp;mniej zbliżony (najczęściej adekwatny) sposób jak obecny
system. Musicie pamiętać, że&nbsp;obecny system, za&nbsp;wyjątkiem
supergwiazd, jest zazwyczaj nieadekwatny.</p>

<p>A&nbsp;co z&nbsp;dziełami sztuki i&nbsp;rozrywki? Podjęcie decyzji, co
myśleć o zmianach w&nbsp;tych kwestiach, zajęło mi trochę czasu.</p>

<p>Bo&nbsp;widzicie, z&nbsp;jednej strony, dzieło sztuki może posiadać
artystyczną spójność i&nbsp;modyfikowanie go mogło by ją
zniszczyć. Oczywiście prawo autorskie nie koniecznie powstrzymuje przed
uprawianiem tego typu rzeźnictwa. Hollywood robi to
bez&nbsp;przerwy. Z&nbsp;drugiej strony, modyfikowanie dzieła może stanowić
wkład do&nbsp;sztuki. Umożliwia proces który prowadzi do&nbsp;pięknych
i&nbsp;bogatych rzeczy.</p>

<p>Nawet jeśli spojrzymy tylko na&nbsp;znanych autorów: rozważmy Shakespeare'a,
który zapożyczał historie z&nbsp;innych dzieł, zaledwie kilka dekad
starszych, i&nbsp;przekazywał je w&nbsp;inny sposób, i&nbsp;stworzył ważne
dzieła literatury. Jeśli dzisiejsze prawo autorskie istniałoby wtedy, byłoby
to zabronione a&nbsp;te sztuki nie zostałyby napisane.</p>

<p>Ale&nbsp;w końcu zdałem sobie sprawę, że&nbsp;modyfikowanie dzieł sztuki
może być wkładem do&nbsp;sztuki, ale&nbsp;w większości przypadków nie jest
ogromnie pilne. Jeśli musielibyście zaczekać dziesięć lat
na&nbsp;wygaśnięcie prawa autorskiego, moglibyście tyle zaczekać. Nie jak
w&nbsp;przypadku obecnego prawa autorskiego, które zmusza was
do&nbsp;czekania jakichś 75, czy&nbsp;95 lat. W&nbsp;Meksyku
w&nbsp;niektórych przypadkach musielibyście czekać niemal 200 lat,
ponieważ&nbsp;prawo autorskie w&nbsp;Meksyku wygasa sto lat po&nbsp;śmierci
autora. To jest szalone, ale&nbsp;dziesięć lat, które zaproponowałem jako
okres obowiązywania prawa autorskiego, ludzie byliby w&nbsp;stanie zaczekać.</p>

<p>Więc&nbsp;proponuję to samo częściowo ograniczone prawo autorskie, które
obejmuje komercyjne użytki i&nbsp;modyfikacje, lecz&nbsp;każdy musi mieć
wolność do&nbsp;niekomercyjnego rozpowszechniania wiernych
kopi. Po&nbsp;upływie dziesięciu lat, przechodzi do&nbsp;domeny publicznej,
a&nbsp;ludzie mogą wnosić swój wkład do&nbsp;sztuki publikując własne
zmienione wersje.</p>

<p>Jeszcze jedna sprawa: jeśli zamierzacie zebrać fragmenty kilku dzieł
i&nbsp;przerobić je w&nbsp;coś zupełnie innego, to powinno być to legalne,
ponieważ&nbsp;celem prawa autorskiego jest promocja sztuki, a&nbsp;nie jej
utrudnianie. Nakładanie prawa autorskiego na&nbsp;takie wycinki jest
głupie&nbsp;&ndash; jest wbrew idei. Jest to zniekształcenie będące skutkiem
tego, że&nbsp;rząd znajduje się pod&nbsp;kontrola wydawców popularnych
dzieł, i&nbsp;zupełnie stracił z&nbsp;oczu cel tego prawa.</p>

<p>Oto co proponuję, a&nbsp;w szczególności, oznacza to, że&nbsp;dzielenie się
kopiami w&nbsp;Internecie musi być legalne. Dzielenie się jest
dobre. Dzielenie się buduje więzy społeczne. Atakowanie dzielenia się jest
atakowaniem społeczeństwa.</p>

<p>Więc&nbsp;za każdym razem, gdy rząd proponuje jakieś nowe środki ataku
na&nbsp;ludzi którzy się dzielą, by powstrzymać ich przed dzieleniem się,
musimy wiedzieć, że&nbsp;jest to złe, nie tylko ze względu na&nbsp;to,
że&nbsp;zaproponowane środki prawie niezmiennie naruszają podstawowe ideały
sprawiedliwości (ale to nie jest zbieg okoliczności). Powodem jest to,
że&nbsp;cel jest zły. Dzielenie się jest dobre i&nbsp;rząd powinien
do&nbsp;niego zachęcać.</p>

<p>Ale&nbsp;prawo autorskie mimo wszystko miało użyteczny cel. Prawo autorskie
jako środek do&nbsp;tego celu ma jednak&nbsp;teraz problem,
ponieważ&nbsp;nie pasuje do&nbsp;technologii, której używamy. Stoi
w&nbsp;sprzeczności ze wszystkimi istotnymi wolnościami wszystkich
czytelników, słuchaczy, widzów, i&nbsp;kogokolwiek, ale&nbsp;cel jakim jest
promowanie sztuki wciąż jest pożądany. Więc&nbsp;w dodatku do&nbsp;systemu
częściowo ograniczonego prawa autorskiego, który nadal byłby systemem prawa
autorskiego, proponuję dwie inne metody.</p>

<p><a id="tax-money-for-artists">Jednym ze sposobów to podatki</a>&nbsp;&ndash;
rozpowszechnianie pieniędzy z&nbsp;podatków wprost do&nbsp;artystów. Mógłby
to być specjalny podatek, prawdopodobnie na&nbsp;połączenia internetowe,
lub&nbsp;mógłby pochodzić z&nbsp;ogólnego dochodu, ponieważ&nbsp;nie byłyby
to wielkie kwoty, o ile byłyby efektywnie dystrybuowane. Efektywna
dystrybucja w&nbsp;celu promocji sztuki nie oznacza liniowej proporcji
względem popularności. Powinna bazować na&nbsp;popularności,
ponieważ&nbsp;nie chcemy by biurokraci dyskretnie podejmowali decyzje o tym,
którego artystę wspomóc, a&nbsp;którego zignorować, lecz&nbsp;bazowanie
na&nbsp;popularności nie musi oznaczać proporcji liniowej.</p>

<p>To co proponuję to pomiary popularności różnych artystów, których można
dokonać za&nbsp;pomocą głosowania (sondaży) w&nbsp;których nikt nie będzie
zobowiązany uczestniczyć, a&nbsp;wtedy skorzystać z&nbsp;pierwiastka
sześciennego. Pierwiastek sześcienny wygląda w&nbsp;ten sposób: przede
wszystkim oznacza, że&nbsp;[świadczenia] zmniejszają się po&nbsp;jakimś
czasie.</p>

<p>Jeśli gwiazda A&nbsp;jest tysiąc razy popularniejsza i&nbsp;odnosi tysiąc
razy większe sukcesy niż artysta B, to według tego systemu
A&nbsp;otrzymałaby dziesięć razy więcej pieniędzy niż B, nie tysiąc razy.</p>

<p>Liniowość dała by A&nbsp;tysiąc razy tyle co B, co oznacza, że&nbsp;jeśli
chcielibyśmy by B dostał wystarczająco na&nbsp;przeżycie to musimy uczynić
A&nbsp;niesamowicie bogatym. To marnowanie pieniędzy
z&nbsp;podatków&nbsp;&ndash; nie powinno się tego robić.</p>

<p>Ale&nbsp;jeśli sprawimy, że&nbsp;przyrost będzie malał, to wtedy tak, każda
gwiazda otrzyma nieco więcej niż przeciętny odnoszący sukcesy artysta,
lecz&nbsp;całość pobierana przez supergwiazdy będzie zaledwie niewielkim
ułamkiem [całości] pieniędzy. Większość pieniędzy zostanie przeznaczona
na&nbsp;wsparcie wielu umiarkowanie popularnych artystów. Więc&nbsp;system
wykorzysta pieniądze znacznie efektywniej niż ten obecny.</p>

<p>Istniejący system jest regresywny. Przykładowo, w&nbsp;rzeczywistości daje
on dużo, dużo więcej za&nbsp;nagranie supergwieździe niż komukolwiek
innemu. Pieniądze są wykorzystywane ekstremalnie źle. W&nbsp;rezultacie
płacilibyśmy w&nbsp;ten sposób znacznie mniej. Mam nadzieję, że&nbsp;to
wystarczy by ułagodzić niektórych z&nbsp;tych ludzi, którzy mają reakcję
odruchu kolanowego w&nbsp;stosunku do&nbsp;podatków&nbsp;&ndash; ja tego nie
podzielam, ponieważ&nbsp;wierzę w&nbsp;państwo opiekuńcze.</p>

<p>Mam kolejną sugestię, którą są dobrowolne opłaty. Przypuśćmy, że&nbsp;każdy
odtwarzać posiadałby przycisk, który moglibyście nacisnąć by przesłać dolara
artyście który stworzył aktualnie odtwarzany utwór lub&nbsp;ten, którego
przed chwilą słuchaliście. Pieniądze te byłyby anonimowo dostarczane tym
artystom. Myślę, że&nbsp;wielu ludzi byłoby skłonnych naciskać ten przycisk
dość często.</p>

<p>Przykładowo, każdy z&nbsp;nas mógłby sobie pozwolić na&nbsp;naciśnięcie tego
przycisku raz dziennie, i&nbsp;nie stracilibyśmy tak dużo pieniędzy. Jestem
przekonany, że&nbsp;dla nas nie jest to tak dużo pieniędzy. Oczywiście, są
biedni ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na&nbsp;naciśnięcie tego
przycisku choćby raz, w&nbsp;porządku jeśli tego nie zrobią. Nie musimy
wyciskać pieniędzy z&nbsp;biednych ludzi po&nbsp;to, by wspierać
artystów. Jest wystarczająco dużo ludzi którzy nie są biedni by wszystko
zafunkcjonowało. Jestem pewny, że&nbsp;zdajecie sobie sprawę z&nbsp;tego,
że&nbsp;wielu ludzi naprawdę uwielbia pewne dziedziny sztuki i&nbsp;z chęcią
wspiera artystów.</p>

<p>Właśnie przyszła mi do&nbsp;głowy myśl. Odtwarzacz mógłby dawać wam
certyfikat, mówiący o tym, że&nbsp;udzieliliście wsparcia danej osobie,
i&nbsp;mógłby nawet liczyć ile razy to zrobiliście i&nbsp;dawać wam
certyfikat głoszący &bdquo;przesłałem tyle pieniędzy tym
artystom&rdquo;. Jest wiele sposobów na&nbsp;które moglibyśmy zachęcać
do&nbsp;tego ludzi.</p>

<p>Przykładowo, moglibyśmy przeprowadzić przyjazną i&nbsp;uprzejmą kampanię PR:
&bdquo;Czy przesłałeś dzisiaj dolara jakiemuś artyście? Czemu nie? To tylko
dolar&nbsp;&ndash; nie będziesz żałował, a&nbsp;czy nie podoba ci się to co
oni robią? Naciśnij przycisk!&rdquo; Sprawiłoby to, że&nbsp;ludzie poczują
się lepiej i&nbsp;pomyślą &bdquo;No tak, uwielbiam to co przed chwila
obejrzałem. Prześlę dolara.&rdquo;</p>

<p>To już zaczyna funkcjonować do&nbsp;pewnego stopnia. Jest kanadyjska
piosenkarka, którą zwykło się nazywać Jane Siberry. Zamieściła swoją muzykę
na&nbsp;swojej stronie internetowej i&nbsp;zachęcała ludzi do&nbsp;ściągania
i&nbsp;płacenia tyle ile zechcą. Ogłosiła, że&nbsp;średnio dostawała ponad
dolara za&nbsp;kopię, co jest interesujące ponieważ&nbsp;wielkie koncerny
płytowe liczą sobie prawie dolara za&nbsp;kopię. Pozwalając ludziom
decydować czy&nbsp;i ile zapłacić, otrzymała więcej&nbsp;&ndash; otrzymała
nawet więcej przeliczając na&nbsp;osobę odwiedzającą, która w&nbsp;ogóle coś
ściągała. Ale&nbsp;może się nawet nie liczyć to, czy&nbsp;wystąpił efekt
przyciągania większej ilości ludzi, a&nbsp;przez to zwiększania ogólnej
liczby na&nbsp;podstawie której wyliczono średnią.</p>

<p>Zatem&nbsp;może to zadziałać, ale&nbsp;w obecnych warunkach jest bardzo
uciążliwe. Musisz posiadać kartę kredytową, żeby móc to zrobić, a&nbsp;to
oznacza, że&nbsp;nie możesz zrobić tego anonimowo. Musisz także znaleźć
miejsce gdzie zapłacić, a&nbsp;systemy niewielkich opłat nie są zbyt
efektywne, więc&nbsp;artyści dostają tylko połowę tego. Jeśli urządzilibyśmy
do&nbsp;tego dobry system, działałoby to o wiele lepiej.</p>

<p>Tak więc&nbsp;to są moje dwie sugestie.</p>

<p>A&nbsp;na mecenatglobal.org możecie znaleźć kolejny schemat, który łączy
aspekty tych dwóch, wynaleziony przez Francis Muguet i&nbsp;zaprojektowany
tak, by lepiej pasował do&nbsp;obecnych systemów prawnych co ułatwi jego
wdrożenie.</p>

<p>Uważajcie na&nbsp;propozycje &bdquo;odwdzięczania się posiadaczom praw
autorskich&rdquo;, ponieważ&nbsp;kiedy mówią &bdquo;odwdzięczać się&rdquo;,
zakładają, że&nbsp;skoro podobało wam się dzieło, to teraz macie wobec kogoś
dług, i&nbsp;że musicie mu się &bdquo;odwdzięczyć&rdquo;. Kiedy mówią
&bdquo;posiadacze praw autorskich&rdquo;, to miałoby to skłonić was
do&nbsp;myślenia, że&nbsp;chodzi o wsparcie dla artystów, kiedy
w&nbsp;rzeczywistości chodzi o&nbsp;wydawców&nbsp;&ndash; tych samych
wydawców, którzy żerują na&nbsp;wszystkich artystach (z&nbsp;wyjątkiem tych
kilku o&nbsp;których wszyscy słyszeliście, tych którzy są tak popularni,
że&nbsp;mają siłę przebicia).</p>

<p>Względem nikogo nie mamy długu, za&nbsp;który musielibyśmy się
&bdquo;odwdzięczać&rdquo;. [Ale] wspieranie sztuki wciąż jest pożyteczną
rzeczą. To była motywacją, która stała za&nbsp;prawem autorskim, wtedy gdy
jeszcze prawo autorskie pasowało do&nbsp;panującej technologii. Dzisiaj
prawo autorskie jest złym rozwiązaniem, ale&nbsp;wciąż dobrze jest robić to
na&nbsp;inne sposoby, które szanują naszą wolność.</p>

<p>Domagajcie się, by zmienili te dwie szkodliwe części ustawy o prawa
autorskiego w&nbsp;Nowej Zelandii. Nie powinni wprowadzać zasady trzech
ostrzeżeń<a href="#footnote2">[2]</a>, ponieważ&nbsp;dzielenie się jest
dobre, i&nbsp;muszą pozbyć się cenzury na&nbsp;oprogramowanie łamiące
DRM. Strzeżcie się ACTA&nbsp;&ndash; oni próbują wynegocjować traktat
pomiędzy różnymi państwami, żeby wszystkie one zaatakowały swoich obywateli,
a&nbsp;my nie wiemy w&nbsp;jaki sposób, bo&nbsp;nie chcą nam powiedzieć.</p></dd>

</dl>
<div class="column-limit"></div>

<h3 style="font-size: 1.2em">Przypisy</h3>
<ol>
<li id="footnote1">W&nbsp;2010 r., system szyfrowania wyjścia obrazu cyfrowego został raz
na&nbsp;zawsze złamany.<br /><a
href="http://www.pcmag.com/article2/0,2817,2369280,00.asp">http://www.pcmag.com/article2/0,2817,2369280,00.asp</a></li>

<li id="footnote3">Nowa Zelandia uchwaliła system karania bez&nbsp;procesu użytkowników
Internetu oskarżonych o kopiowanie; potem, w&nbsp;obliczu masowego protestu,
rząd nie wprowadził tego i&nbsp;ogłosił plan wdrożenia zmodyfikowanego
niesprawiedliwego systemu kar. Rzecz w&nbsp;tym, że&nbsp;nie powinni
kontynuować wdrożenia zastępnika &mdash; raczej powinni zrezygnować
z&nbsp;takiego systemu w&nbsp;ogóle. Jednakże słowa, których użyłem nie
mówią tego jasno.
<br />
Rząd Nowej Zelandii potem wdrożył schemat kar w&nbsp;formie podobnej jak
planowano.</li>

</ol>

<div class="translators-notes">

<!--TRANSLATORS: Use space (SPC) as msgstr if you don't have notes.-->
 </div>
</div>

<!-- for id="content", starts in the include above -->
<!--#include virtual="/server/footer.pl.html" -->
<div id="footer">
<div class="unprintable">

<p>Wszelkie pytania dotyczące GNU i&nbsp;FSF prosimy kierować na&nbsp;adres <a
href="mailto:gnu@gnu.org">&lt;gnu@gnu.org&gt;</a>. Inne metody kontaktu
z&nbsp;FSF można znaleźć na&nbsp;stronie <a
href="/contact/contact.html">kontakt</a> <br /> Informacje o niedziałających
odnośnikach oraz&nbsp;inne poprawki (lub propozycje) prosimy wysyłać
na&nbsp;adres <a
href="mailto:web-translators@gnu.org">&lt;web-translators@gnu.org&gt;</a>.</p>

<p>
<!-- TRANSLATORS: Ignore the original text in this paragraph,
        replace it with the translation of these two:

        We work hard and do our best to provide accurate, good quality
        translations.  However, we are not exempt from imperfection.
        Please send your comments and general suggestions in this regard
        to <a href="mailto:web-translators@gnu.org">

        &lt;web-translators@gnu.org&gt;</a>.</p>

        <p>For information on coordinating and submitting translations of
        our web pages, see <a
        href="/server/standards/README.translations.html">Translations
        README</a>. -->
Staramy się, aby&nbsp;tłumaczenia były wierne i&nbsp;wysokiej jakości,
ale&nbsp;nie jesteśmy zwolnieni z&nbsp;niedoskonałości. Komentarze odnośnie
tłumaczenia polskiego oraz&nbsp;zgłoszenia dotyczące chęci współpracy
w&nbsp;tłumaczeniu prosimy kierować na&nbsp;adres <a
href="mailto:www-pl-trans@gnu.org">www-pl-trans@gnu.org</a>. <br /> Więcej
informacji na&nbsp;temat koordynacji oraz&nbsp;zgłaszania propozycji
tłumaczeń artykułów znajdziecie na&nbsp;<a
href="/server/standards/README.translations.html">stronie tłumaczeń</a>.</p>
</div>

<!-- Regarding copyright, in general, standalone pages (as opposed to
     files generated as part of manuals) on the GNU web server should
     be under CC BY-ND 4.0.  Please do NOT change or remove this
     without talking with the webmasters or licensing team first.
     Please make sure the copyright date is consistent with the
     document.  For web pages, it is ok to list just the latest year the
     document was modified, or published.
     If you wish to list earlier years, that is ok too.
     Either "2001, 2002, 2003" or "2001-2003" are ok for specifying
     years, as long as each year in the range is in fact a copyrightable
     year, i.e., a year in which the document was published (including
     being publicly visible on the web or in a revision control system).
     There is more detail about copyright years in the GNU Maintainers
     Information document, www.gnu.org/prep/maintain. -->
<p>Copyright &copy; 2001, 2007, 2009, 2014, 2015 Free Software Foundation, Inc.</p>

<p>Ta strona jest dostępna na&nbsp;<a rel="license"
href="http://creativecommons.org/licenses/by-nd/4.0/deed.pl">licencji
Creative Commons Uznanie autorstwa&nbsp;&ndash; Bez&nbsp;utworów zależnych
4.0 Międzynarodowe</a>.</p>

<!--#include virtual="/server/bottom-notes.pl.html" -->
<div class="translators-credits">

<!--TRANSLATORS: Use space (SPC) as msgstr if you don't want credits.-->
Tłumaczenie: Mariusz Libera 2010, Jan Owoc 2012, Paweł Różański 2011;
poprawki: Jan Owoc 2013, 2015.</div>

<p class="unprintable"><!-- timestamp start -->
Aktualizowane:

$Date: 2019/07/09 14:41:27 $

<!-- timestamp end -->
</p>
</div>
</div>
<!-- for class="inner", starts in the banner include -->
</body>
</html>