From 1ae0306a3cf2ea27f60b2d205789994d260c2cce Mon Sep 17 00:00:00 2001 From: Christian Grothoff Date: Sun, 11 Oct 2020 13:29:45 +0200 Subject: add i18n FSFS --- .../articles/pl/misinterpreting-copyright.html | 777 +++++++++++++++++++++ 1 file changed, 777 insertions(+) create mode 100644 talermerchantdemos/blog/articles/pl/misinterpreting-copyright.html (limited to 'talermerchantdemos/blog/articles/pl/misinterpreting-copyright.html') diff --git a/talermerchantdemos/blog/articles/pl/misinterpreting-copyright.html b/talermerchantdemos/blog/articles/pl/misinterpreting-copyright.html new file mode 100644 index 0000000..ac8a4e2 --- /dev/null +++ b/talermerchantdemos/blog/articles/pl/misinterpreting-copyright.html @@ -0,0 +1,777 @@ + + + + + + +Błędne interpretacje prawa autorskiego - Projekt GNU - Free Software +Foundation + + + +

Błędne interpretacje prawa autorskiego – seria błędów

+ +

Richard Stallman

+ +

+Coś dziwnego i niebezpiecznego dzieje się w materii prawa +autorskiego. Według Konstytucji Stanów Zjednoczonych, prawo autorskie +istnieje dla korzyści użytkowników — tych, którzy czytają +książki, słuchają muzyki, oglądają filmy czy korzystają +z oprogramowania — nie dla wydawców czy autorów. Mimo +że coraz więcej osób odrzuca i nie stosuje się do ograniczeń +narzucanych im „dla ich własnego dobra”, rząd Stanów +Zjednoczonych dodaje coraz więcej ograniczeń i próbuje zmusić ogół +do posłuszeństwa zastraszając go nowymi surowymi karami.

+

+W jaki sposób prawo autorskie przybrało postać diametralnie +przeciwstawną do jego ustalonego celu? I jak możemy przywrócić mu +zgodność z tym celem? Aby to zrozumieć, należy zacząć +od spojrzenia na rdzeń amerykańskiego prawa autorskiego: +Konstytucję Stanów Zjednoczonych.

+ +

Prawo autorskie w Konstytucji Stanów Zjednoczonych

+

+Podczas prac nad Konstytucją Stanów Zjednoczonych zaproponowano, +aby autorzy byli uprawnieni do monopolu na prawa +autorskie — pomysł ten odrzucono. Założyciele naszego kraju +przyjęli inne rozwiązanie, mianowicie, iż prawo autorskie nie jest +naturalnym prawem autorów, lecz sztuczną koncesją przyznaną im +na rzecz postępu. Konstytucja zezwala na system prawa autorskiego +tym zapisem (Artykuł I, paragraf 8):

+

+[Kongres ma prawo] popierać Rozwój Nauki i użytecznych Sztuk przez +zapewnienie na ograniczony Czas Autorom i Wynalazcom wyłącznych +Praw do ich Dzieł czy Wynalazków. +

+

+Sąd Najwyższy wielokrotnie podkreślał, że poparcie dla postępu oznacza +korzyści dla użytkowników utworów chronionych prawem +autorskim. Na przykład w sprawie Fox Film v. Doyal sąd +orzekł,

+

+Wyłączny interes Stanów Zjednoczonych i główny cel przyznania monopolu +[na prawo autorskie] leży w powszechnych korzyściach, czerpanych przez +ogół z pracy autorów. +

+

+Ta fundamentalna decyzja wyjaśnia, dlaczego prawo autorskie nie jest przez +Konstytucję wymagane, a jedynie dozwolone jako +alternatywa — i dlaczego ma być przyznane +na „ograniczony okres”. Jeśli prawo autorskie byłoby prawem +naturalnym, czymś, co autorzy mają, ponieważ na nie zasługują, nic nie +mogłoby usprawiedliwić wygasania tego prawa po upływie określonego +czasu, tak jak nie powiemy, że czyjś dom powinien stać się własnością +ogółu po upływie określonego czasu od jego wzniesienia.

+ +

„Transakcja prawa autorskiego”

+

+System prawa autorskiego działa zapewniając przywileje a zatem korzyści +dla wydawców i autorów; ale nie robi tego dla ich dobra. Robi to +celem zmiany ich zachowania: ma dać autorom bodziec, by pisali więcej +i więcej wydawali. W rezultacie rząd używa naturalnych praw ogółu, +w imieniu ogółu, jako elementu umowy mającej na celu dostarczenie +ogółowi większej ilości wydanych utworów. Prawnicy nazywają tę koncepcję +„transakcją prawa autorskiego” [ang. copyright +bargain]. Przypomina to rządowy zakup autostrady lub samolotu +za pieniądze podatników, z tą różnicą, że zamiast naszymi +podatkami, rząd płaci naszą wolnością.

+

+Ale czy transakcja w istniejącej postaci jest dobra dla ogółu? +Istnieje wiele innych możliwych rozwiązań; które jest najlepsze? Każde +zagadnienie polityki wobec prawa autorskiego jest częścią tego +pytania. Jeśli niewłaściwie zrozumiemy istotę problemu, będziemy mieli +tendencje do dokonania niewłaściwego rozstrzygnięcia.

+

+Konstytucja zezwala na przyznanie uprawnień na mocy prawa +autorskiego autorom. W praktyce autorzy zwykle cedują je na rzecz +wydawców; na ogół to wydawcy, nie autorzy, wykorzystują te uprawnienia +i osiągają większość korzyści, chociaż autorzy mogą otrzymać ich małą +część. Tak więc zwykle to wydawcy prowadzą lobbing na rzecz +zwiększenia uprawnień przyznawanych przez prawo autorskie. Aby lepiej +odzwierciedlić nie mit, ale rzeczywisty stan prawa autorskiego, +w tym artykule mówi się o wydawcach, a nie o autorach, +jako tych, którym przysługują prawa autorskie. Podobnie nazywa się +w nim użytkowników „czytelnikami” — mimo +że używanie prac objętych prawem autorskim nie zawsze przyjmuje postać +czytania — ponieważ „użytkownicy” brzmi mgliście +i abstrakcyjnie.

+ +

Pierwszy błąd: „zachowanie równowagi”

+

+Transakcja prawa autorskiego, copyright bargain, stawia +na pierwszym miejscu ogół: korzyść dla czytającego ogółu jako cel sam +w sobie; korzyści dla wydawców są tylko środkiem na osiągnięcie +tego celu. Interesy czytelników i wydawców mają jakościowo różne +priorytety. Pierwszym krokiem ku złemu zrozumieniu celu prawa autorskiego +jest wyniesienie wydawców na ten sam szczebel doniosłości co +czytelników.

+

+Często mówi się, że amerykańskie prawo autorskie ma na celu +„zachowanie równowagi” pomiędzy interesami wydawców +i czytelników. Ci, którzy powołują się na ten punkt widzenia, +przedstawiają go jako ponowne przedstawienie podstawowego założenia +konstytucji; innymi słowy, ma to być odpowiednik copyright bargain.

+

+Ale tym dwóm interpretacjom daleko do tego, by były +równoznaczne. Są różne pojęciowo i różne są ich konsekwencje. Koncepcja +równowagi zakłada, że interesy czytelników i wydawców różnią się +ważnością tylko ilościowo, tym, jaką wagę powinniśmy im przypisać +i do jakich okoliczności się odnoszą. Często dla ujęcia kwestii praw +autorskich w te ramy używa się określenia „grupy interesu”, +zakładającego, że wszystkie interesy brane pod uwagę przy +kształtowaniu polityki decyzyjnej są tak samo istotne. Ten pogląd odrzuca +koncepcję, iż interes czytelników jest jakościowo różny od interesu +wydawców, koncepcję leżącą u podstaw udziału rządu w copyright +bargain.

+

+Konsekwencje tej zmiany są daleko idące, ponieważ ochrona ogółu +występującą w copyright bargain — idea mówiąca, iż +przywileje płynące z prawa autorskiego mogą być usprawiedliwione tylko +w imię dobra czytelników, nigdy w imię wydawców — +zostaje w interpretacji „równowagi” odrzucona. Skoro +interes wydawców jest postrzegany jako cel sam w sobie, może uzasadniać +przywileje płynące z prawa autorskiego; innymi słowy koncepcja +„równowagi” mówi, że przywileje mogą być uzasadnione +w imię kogoś innego niż ogół.

+

+W praktyce, konsekwencją koncepcji „równowagi” jest +odwrócenie obowiązku uzasadniania zmian w prawie autorskim. Argument +copyright bargain obarcza wydawców obowiązkiem przekonania +czytelników do tego, żeby zrzekli się pewnych swobód. Koncepcja +równowagi praktycznie rzecz biorąc przerzuca ciężar uzasadniania +na czytelników, ponieważ nie ma najmniejszych wątpliwości, +że wydawcy osiągną korzyść z dodatkowych przywilejów. Tak +więc jeśli nie udowodnimy szkody, którą poniosą czytelnicy, i to +w stopniu, który „przeważałby” korzyści wydawców, będziemy +na najlepszej drodze do konkluzji, iż wydawcy są uprawnieni +do każdego przywileju, jakiego sobie zażyczą.

+

+Ponieważ idea „zachowania równowagi” pomiędzy wydawcami +a czytelnikami pozbawia czytelników prymatu, do którego są +uprawnieni, musimy ją odrzucić.

+ +

Równoważenie czego?

+

+Kiedy rząd kupuje coś dla ogółu, działa w imieniu ogółu; jego +odpowiedzialnością jest zawarcie jak najlepszej umowy — najlepszej dla +ogółu, nie dla drugiej strony porozumienia.

+

+Na przykład przy podpisywaniu umów z firmami budowlanymi +o budowę autostrad, rząd stara się wydać jak najmniej pieniędzy +podatników. Agencje rządowe rozpisują przetargi, aby obniżyć cenę +do minimum.

+

+Cena nie może być zerowa, ponieważ kontrahenci nie zaoferują takiej +ceny. Pomimo iż nie mają prawa do wyjątkowego traktowania, przysługują +im jednak prawa każdego obywatela w wolnym społeczeństwie, +w tym prawo do odmowy zawarcia niekorzystnej umowy; warto +zaznaczyć, iż nawet najniższa oferta będzie wystarczająca, +aby kontrahent zarobił pieniądze. Tak więc istnieje tutaj swoista +równowaga. Ale nie jest to zamierzona równowaga dwóch interesów, +z którego każdy domaga się specjalnego traktowania. Jest to równowaga +pomiędzy celem [dobrem] ogółu i mechanizmami rynkowymi. Rząd stara się +zawrzeć na rzecz płacących podatki kierowców najlepszą umowę, jaka jest +możliwa w kontekście wolnego społeczeństwa i wolnego rynku.

+

+W copyright bargain rząd zamiast naszymi pieniędzmi płaci naszą +wolnością. Wolność jest cenniejsza niż pieniądze, +więc odpowiedzialność, aby dysponować nią mądrze +i oszczędnie, jest jeszcze większa niż odpowiedzialność +za wydawanie naszych pieniędzy. Rządy nigdy nie mogą stawiać interesów +wydawców na równi z wolnością ogółu.

+ +

Nie „równowaga” a „kompromis”

+

+Pomysł równoważenia interesów czytelników z interesami wydawców jest +nieprawidłową metodą oceny polityki w kwestii prawa autorskiego, +ale w rzeczy samej mamy dwie grupy interesów do zważenia: +dwie grupy interesów czytelników. Czytelnicy mają interes +w swojej własnej wolności do korzystania z opublikowanych +utworów i zależnie od okoliczności mogą także mieć interes +w popieraniu publikowania, poprzez pewnego rodzaju system zachęt.

+

+Słowo „równowaga” w kontekście prawa autorskiego utarło się +jako znak sygnalizujący ideę „zachowania równowagi” między +czytelnikami a wydawcami. Tak więc użycie słowa +„równowaga” w odniesieniu do obu grup interesów +czytelników byłoby mylące.[1] Potrzebujemy innego +pojęcia.

+

+Generalnie, kiedy jedna ze stron ma dwa cele, które w pewnym stopniu +wzajemnie się wykluczają, i niemożliwa jest pełna realizacja każdego +z nich, mówimy, że jest to sytuacja typu „coś za coś", +konieczny jest „kompromis”. Tak więc, zamiast mówić +o zachowaniu równowagi między stronami, powinniśmy mówić +o „znalezieniu właściwego kompromisu pomiędzy poświęceniem naszej +wolności a jej zachowaniem”.

+ +

Drugi błąd: maksymalizacja zdolności wytwórczej

+

+Drugi błąd w polityce wobec kwestii praw autorskich polega +na przyjęciu za cel maksymalizacji — a nie tylko +zwiększenia — ilości wydawanych utworów. Błędna interpretacja +„zachowania równowagi” wyniosła wydawców na równy poziom +z czytelnikami; ten drugi błąd umiejscawia ich o wiele wyżej niż +czytelników.

+

+Kiedy coś kupujemy, zwykle nie kupujemy wszystkiego, co jest na stanie +albo najdroższej możliwej wersji produktu. Zamiast tego zachowujemy +środki na inne zakupy, przez kupno produktu, który spełnia nasze +potrzeby, i przez wybranie odpowiadającego nam modelu zamiast kupna +modelu najwyższej możliwej jakości. Zasada malejących przychodów zakłada, +że wydanie wszystkich środków na jedno określone dobro nie stanowi +efektywnej alokacji środków; staramy się raczej zachować trochę pieniędzy +na inne cele.

+

+Zasada malejących przychodów odnosi się do prawa autorskiego tak samo +jak do innych zakupów. Pierwszymi wolnościami, które powinniśmy +przehandlować są te, których najmniej będzie nam brakować, a które dają +największy bodziec do publikacji. W miarę jak pozbywamy się coraz +bliższych nam wolności, zauważamy że każda z transakcji jest +większym poświęceniem niż ostatnia, a przynosi mniejsze korzyści dla +aktywności literackiej. Długo zanim ten przyrost wyniesie zero zobaczymy, +że nie jest wart swojej ceny. Tak więc zgodzilibyśmy się +na układ, którego rezultatem jest zwiększenie ilości publikacji, +ale nie do najwyższego możliwego stopnia.

+

+Przyjęcie za cel ilościowej maksymalizacji publikacji z góry +odrzuca wszystkie mądrzejsze, korzystniejsze transakcje — dyktuje, +że ogół musi scedować prawie całą swoją wolność do korzystania +z utworów, w zamian za tylko trochę większą liczbę +publikacji.

+ +

Retoryka maksymalizacji

+

+W praktyce, cel maksymalizacji publikacji bez względu +na koszty wolności jest wspierany przez szeroko rozpowszechnioną +retorykę, utrzymującą, że publiczne kopiowanie jest bezprawne, +niesprawiedliwe i wewnętrznie złe. Na przykład, wydawcy nazywają +ludzi, którzy kopiują „piratami”, oczerniającym określeniem +nakierowanym na zrównanie dzielenia się informacją z sąsiadem +z zaatakowaniem statku (ten oczerniający termin był wcześniej używany +przez autorów na określenie wydawców, którzy znaleźli zgodne +z prawem sposoby na wydawanie dzieł bez zgody autora; jego +współczesne stosowanie przez wydawców jest prawie że odwrotne). Ta +retoryka bezpośrednio odrzuca konstytucyjną podstawę prawa autorskiego, +ale przedstawia siebie samą jako reprezentującą niekwestionowaną +tradycję amerykańskiego systemu prawnego.

+

+„Piracka” retoryka jest zwykle akceptowana, ponieważ zalewa +media do tego stopnia, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, iż +jest skrajna. Jest efektywna, ponieważ jeśli kopiowanie przez ogół jest +fundamentalnie bezprawne, to nigdy nie możemy się sprzeciwić żądaniom +wydawców, żebyśmy zrezygnowali z naszej wolności +do kopiowania. Innymi słowy, kiedy społeczeństwu rzuca się wyzwanie, +aby pokazało, dlaczego wydawcy nie powinni otrzymać dodatkowych +uprawnień, najważniejszy powód ze wszystkich — „chcemy +kopiować” — zostaje z góry zdyskwalifikowany.

+

+To nie pozostawia żadnego sposobu na walkę z narastającą władzą +prawa autorskiego poza powoływaniem się na kwestie +uboczne. Dlatego też osoby przeciwstawiające się rosnącej władzy prawa +autorskiego obecnie powołują się prawie wyłącznie na kwestie +drugorzędne, i nigdy nie ośmielają się podnieść kwestii wolności +do dystrybucji kopii jako prawnie usankcjonowanej wartości społecznej.

+

+Praktyczny rezultat jest taki, że cel maksymalizacji pozwala wydawcom +na argumentowanie, że „określona praktyka [działanie] +zmniejsza rozmiary naszej sprzedaży — albo podejrzewamy, +że może zmniejszyć — tak więc zakładamy, +że w pewnym nieokreślonym stopniu zmniejsza ilość publikacji, +i z tego też powodu powinna być zakazana”. Doprowadza nas to +do szokującego wniosku, iż dobro ogółu jest mierzone przez rozmiary +sprzedaży wydawców: to, co dobre dla General Media, jest dobre dla USA.

+ +

Trzeci błąd: maksymalizacja władzy wydawców

+

+Od kiedy wydawcy uzyskali akceptację idei, że celem praw +autorskich ma być maksymalizacja produkcji wydawniczej za wszelką cenę, +ich następnym krokiem stało się podsunięcie wniosku, że wymaga to +przyznania im maksymalnych możliwych uprawnień — sprawienie, +aby prawo autorskie pokrywało każde możliwe wykorzystanie utworu, +lub zastosowanie innych prawnych narzędzi, jak np. „licencje +zafoliowane”, shrink-wrap[*], dla osiągnięcia tego samego efektu. Ten cel +pociąga za sobą zniesienie „dozwolonego użytku” +i „prawa pierwszej sprzedaży” jest forsowany na każdym +możliwym szczeblu rządowym, od poszczególnych stanów USA aż +do organów międzynarodowych.

+

+Ten krok jest błędny, ponieważ surowe przepisy prawa autorskiego +blokują powstawanie nowych utworów. Na przykład, Shakespeare zapożyczył +wątki kilku swoich sztuk z innych sztuk, opublikowanych kilkadziesiąt +lat wcześniej, tak więc jeśli wówczas obowiązywałoby dzisiejsze prawo +autorskie, jego sztuki byłyby nielegalne.

+

+Nawet gdybyśmy chcieli osiągnąć największą możliwą ilość publikacji, +niezależnie od kosztów dla ogółu, maksymalizacja uprawnień wydawców nie +jest odpowiednią drogą. Jako środek wspierania postępu, przeczy on sam +sobie.

+ +

Rezultaty trzech błędów

+

+Aktualnym nurtem w legislacji dotyczącej praw autorskich jest wręczanie +wydawcom szerszych uprawnień na dłuższe okresy czasu. Konceptualny +fundament prawa autorskiego, wyłaniający się z serii błędów, rzadko +zezwala powiedzieć nie. Legislatorzy plotą frazesy, jakoby ideą prawa +autorskiego była służba ogółowi, kiedy tak naprawdę dają wydawcom +czegokolwiek ci sobie zażyczą.

+

+Na przykład oto co powiedział senator Hatch, kiedy przedstawiał S. 483, +akt prawny z 1995 roku przedłużający o 20 lat okres, na jaki +przysługują prawa autorskie:

+ +

+Wierzę, że jesteśmy teraz w takim właśnie punkcie, jeśli chodzi +o kwestię, czy aktualny okres ochronny przyznawany przez prawo +autorskie adekwatnie chroni interesy autorów oraz o powiązaną +z tym kwestię, czy tenże okres zapewnia wystarczającą zachętę dla +tworzenia nowych utworów. +

+

+Projekt ustawy poszerzył działanie przepisów prawa autorskiego +na utwory już opublikowane, począwszy od napisanych w latach +1920. Był to podarunek dla wydawców bez żadnej korzyści dla ogółu, +ponieważ nie ma możliwości, aby z mocą wsteczną zwiększyć +liczbę książek opublikowanych w tamtych czasach. A jednak ogół +kosztowało to wolność, która ma dziś niebagatelne znaczenie — +wolność rozpowszechniania książek z tamtego okresu. Zwróćcie uwagę +na używany termin propagandowy „chronić,” który +zawiera drugi z trzech błędów.

+

+Akt rozszerzył także prawa autorskie na utwory, które zostaną dopiero +napisane. Utwory napisane na zamówienie objęte zostaną 95-letnim +okresem ochronnym, zamiast dotychczasowym 75-letnim. Teoretycznie powinno +stanowić to zachętę do pisania nowych utworów; jednak każdy +wydawca, który twierdzi, iż potrzebuje tej dodatkowej zachęty, powinien +poprzeć żądanie przewidywanymi zestawieniami bilansowymi na rok 2075.

+

+Zbytecznie dodawać, iż Kongres nie zakwestionował argumentów wydawców: akt +prawny rozszerzający prawo autorskie ustanowiono w 1998. Był to +tzw. „Sonny Bono Copyright Term Extension Act”, „Ustawa +Sony'ego Bono przedłużająca okres działania praw autorskich”, nazwana +po jednym z jej orędowników, który zmarł wcześniej tego samego +roku. Wdowa po nim złożyła następujące oświadczenie:

+ +

+Faktycznie, Sonny chciał, żeby prawo autorskie trwało wiecznie. Zostałam +poinformowana przez personel, iż taka zmiana naruszałaby +Konstytucję. Zapraszam wszystkich do pracy razem ze mną celem +wzmocnienia przepisów prawa autorskiego na wszelkie możliwe +sposoby. Jak wiecie, padła też propozycja Jacka Valentiego, aby trwały +wiecznie minus jeden dzień. Być może komisja zajmie się tym +za następnego Kongresu. +

+

+Sąd Najwyższy zgodził się rozpatrzyć sprawę dotyczącą obalenia prawa +na podstawie tego, iż rozszerzenie z mocą wsteczną nie służy +Konstytucyjnej zasadzie wspierania postępu.

+

+Inny akt prawny, przyjęty w 1996, spowodował, że przestępstwem +stało się wykonanie większej ilości kopii jakiegokolwiek opublikowanego +utworu, nawet jeśli chcesz je rozdać przyjaciołom tylko po to, by być +miłym. Wcześniej nie było to przestępstwem w Stanach Zjednoczonych.

+

+Jeszcze gorsze prawo, „Digital Millennium Copyright Act” (DMCA, +„Ustawa o prawach autorskich w cyfrowym tysiącleciu”), +ułożone w celu przywrócenia co się wtedy zwało „zabezpieczeń +przed kopiowaniem” – teraz zwanym DRM (Cyfrowe Zarządzanie +Ograniczeniami) – czego już nie znosili użytkownicy +komputerów. Zgodnie z nim jako przestępstwo traktowane jest łamanie +takich zabezpieczeń, a nawet samo publikowanie informacji, jak je +złamać. Ten akt powinien zostać nazwany: „Ustawa o Dominacji +Korporacji Medialnych”, ponieważ w efekcie pozwala wydawcom +na spisanie ich własnego prawa autorskiego. Stwierdza, że mogą +nałożyć dowolne restrykcje na użycie utworu, a te restrykcje mają +moc prawa, jeśli tylko utwór zawiera jakiś rodzaj szyfrowania +lub menedżera licencji, aby je egzekwować.

+

+Jednym z argumentów przedstawianych za tym aktem było to, iż miał +implementować wcześniejszy traktat o rozszerzeniu praw +autorskich. Traktat został opublikowany przez WIPO, Światową Organizację +Własności Intelektualnej, zdominowaną przez grupy interesów posiadaczy praw +autorskich i patentów, z pomocą nacisków administracji Clintona; +ponieważ traktat tylko zwiększa zakres prawa autorskiego, a to, +czy służy interesom ogółu w jakimkolwiek państwie, jest raczej +wątpliwe. W każdym razie, ustawa poszła znacznie dalej niż wymagał tego +traktat.

+

+Biblioteki były głównym źródłem sprzeciwu przeciw projektowi tej ustawy, +zwłaszcza przeciw tym aspektom, które blokują formy kopiowania, które uważa +się za „dozwolony użytek”. Jak odpowiedzieli wydawcy? Były +parlamentarzysta Pat Schroeder, obecnie lobbysta na rzecz Association +of American Publishers, Amerykańskiego Związku Wydawców, powiedział, +że wydawcy „nie mogą się zgodzić na to, o co prosiły +biblioteki”. Ponieważ biblioteki prosiły tylko o zachowanie +status quo, należałoby odpowiedzieć, iż zastanawiające jest, jakim cudem +wydawcy w ogóle przetrwali do dnia dzisiejszego.

+

+Kongresmen Barney Frank, na spotkaniu ze mną oraz innymi, którzy +sprzeciwiali się projektowi tej ustawy, pokazał, jak dalece zlekceważono +konstytucyjną koncepcję prawa autorskiego. Powiedział, że nowe prawa, +poparte sankcjami karnymi, były pilnie potrzebne, +ponieważ „przemysł filmowy jest zaniepokojony” , jak +również „przemysł muzyczny” i inne +„przemysły”. Zapytałem go: „ale czy to jest +w interesie ogółu?”. Jego odpowiedzią było: „Dlaczego mówi +pan o interesie ogółu? Ci kreatywni ludzie nie muszą rezygnować ze +swoich praw dla interesu ogółu!”. Tak więc „przemysł” +został utożsamiony z „kreatywnymi ludźmi”, których +wynajmuje, prawo autorskie potraktowane jako wydane przez niego +„uprawnienia”, a konstytucja — postawiona +do góry nogami.

+

+Ustawa DMCA została uchwalona w 1998. W przyjętym kształcie +postanawia, że dozwolony użytek teoretycznie pozostaje legalny, +ale zezwala wydawcom na zakazanie wszelkiego oprogramowania +czy sprzętu, za pomocą którego można by było realizować swoje +prawo do dozwolonego użytku. Faktycznie dozwolony użytek jest +zabroniony.

+

+W oparciu o te przepisy przemysł filmowy nałożył cenzurę na wolne +oprogramowanie pozwalające na odczytanie i odtwarzanie zawartości +dysków DVD, a nawet na informacje o tym, jak je +odtwarzać. W kwietniu 2001 Recording Industry Association of America +(RIAA, Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego) zastraszyło +groźbami pozwu profesora Edwarda Feltena z Uniwersytetu +w Princeton, żeby wycofał pracę naukową, w której opisał, czego +nauczył się o systemie kodowania proponowanym jako środek ograniczenia +dostępu do muzyki.

+

+Widzimy, jak zaczynają pojawiać się książki elektroniczne, e-booki, które +odbierają czytelnikom wiele tradycyjnych wolności — na przykład, +wolność pożyczenia książki przyjacielowi, odsprzedania jej do sklepu +z używanymi książkami, wypożyczenia jej z biblioteki, kupna jej +bez podawania swoich danych korporacyjnemu bankowi danych, a nawet +prawo do jej dwukrotnego przeczytania. Zakodowane książki elektroniczne +generalnie pozbawiają tych możliwości — możesz je przeczytać tylko +za pomocą specjalnego tajnego oprogramowania, opracowanego, by cię +ograniczyć.

+

+Nigdy nie kupię jednej z tych zaszyfrowanych, ograniczonych książek +elektronicznych, i mam nadzieję, że wy też je odrzucicie. Jeśli +e-book nie daje takich samych praw jak książka tradycyjna, nie akceptuj go!

+

+Każdy, kto niezależnie wypuszcza oprogramowanie potrafiące odczytywać +ograniczone książki elektroniczne ryzykuje oskarżenie przed +sądem. W 2001 roku rosyjski programista Dimitrij Skliarow został +aresztowany podczas pobytu w Stanach, gdzie miał wystąpić +na konferencji, ponieważ napisał taki program w Rosji, gdzie +było to prawnie dozwolone. Teraz Rosja przygotowuje prawo, które też ma tego +zabraniać, a Unia Europejska ostatnio takie prawo przyjęła.

+

+Masowy rynek ksiażek elektronicznych okazał się jak dotąd komercyjną klapą, +ale nie dlatego, że czytelnicy zdecydowali się bronić swoich +wolności. Nie były atrakcyjne z innych powodów, między innymi dlatego, +że czytanie z monitorów komputerowych nie należy do czynności +łatwych. Nie możemy jednak polegać na tym, że ten szczęśliwy +przypadek będzie nas chronił na dłuższą metę. Kolejna próba promowania +książek elektronicznych zostanie oparta na wykorzystaniu +„elektronicznego papieru” — książko-podobnego obiektu, +do którego będzie można pobierać zaszyfrowane, ograniczone +e-booki. Jeśli ta papiero-podobna powierzchnia okaże się bardziej skuteczna +niż dzisiejsze ekrany monitorów, będziemy musieli bronić naszej +wolności. Tymczasem e-booki dokonują inwazji w segmentach niszowych: +Uniwersytet w Nowym Jorku i inne szkoły stomatologiczne wymagają +od studentów, żeby kupowali swoje podręczniki w formie +ograniczonych książek elektronicznych.

+

+Ale firmy medialne wciąż nie są zadowolone. W 2001 finansowany +przez Disneya senator Hollings przedstawił projekt ustawy nazwanego +„Security Systems Standards and Certification Act” (SSSCA, +„Ustawa o Standardach i Certyfikacji Systemów +Bezpieczeństwa”)[2], który wymagałby, +aby wszystkie komputery (oraz inne urządzenia umożliwiające cyfrowy +zapis lub odczyt) miały zatwierdzone przez rząd systemy ograniczające +kopiowanie. To jest ich ostateczny cel, ale pierwszym punktem ich planu +jest zakazanie wszelkich urządzeń, które mogą odbierać programy nadawane +w systemie HDTV (cyfrowej telewizji wysokiej rozdzielczości), +o ile takie urządzenia nie zostaną zaprojektowane w taki sposób, +aby ogół nie mógł nimi „manipulować” (innymi słowy +modyfikować dla własnych celów). Ponieważ wolne oprogramowanie jest +oprogramowaniem, które użytkownik może swobodnie modyfikować, stajemy tu +po raz pierwszy w obliczu prawa, które wyraźnie zakazuje +zastosowania wolnego oprogramowania dla wykonania określonego +zadania. Zakazy uwzględniające inne rodzaje zadań z pewnością zostaną +zaproponowane w przyszłości. Jeśli FCC, Federalna Komisja Komunikacji, +zaakceptuje te zapisy, istniejące wolne oprogramowanie, takie jak GNU Radio, +zostanie ocenzurowane.

+

+Zablokowanie tych ustaw i przepisów wymaga działań politycznych[3]

+ +

Znalezienie właściwej umowy

+

+Jaka wygląda słuszna droga dla zdecydowania o polityce praw autorskich? +Skoro prawo autorskie jest umową zawartą w imieniu ogółu, to powinno +przede wszystkim służyć interesowi ogółu. Obowiązkiem rządu, kiedy sprzedaje +wolność ogółu, powinno być sprzedanie tylko tego, co jest konieczne, +i to za najwyższą możliwą cenę. Absolutnie minimalnym krokiem +powinno być okrojenie zakresu prawa autorskiego, tak jak to tylko możliwe, +zachowując jednocześnie porównywalny poziom publikacji.

+

+Skoro tej płaconej wolnością ceny minimalnej nie możemy znaleźć metodą +przetargów, jak to jest czynione przy projektach budowlanych, to jak ją +możemy znaleźć?

+

+Jedną z możliwości jest stopniowe redukowanie przywilejów płynących +z prawa autorskiego i obserwowanie rezultatów. Obserwując, +czy i kiedy zacznie zachodzić uszczuplenie w ilości +publikacji, zobaczymy, ile uprawnień z prawa autorskiego jest nam +rzeczywiście potrzebne do osiągnięcia celów ogółu. Musimy to ocenić +przez faktyczną obserwację, nie przez to, co powiedzą wydawcy, zwłaszcza, +że są oni bardziej niż skłonni do dokonywania przesadzonych +szacunków i roztaczania wizji zagłady, jeśli ich uprawnienia zostałyby +w jakimkolwiek stopniu zmniejszone.

+

+Polityka wobec prawa autorskiego składa się z kilku niezależnych +wymiarów, które mogą być oddzielnie dostosowywane. Kiedy znajdziemy +konieczne minimum w jednym z wymiarów, wciąż możliwe będzie +zredukowanie innych wymiarów prawa autorskiego przy równoczesnym zachowaniu +pożądanego poziomu publikacji.

+

+Jednym z istotnych wymiarów prawa autorskiego jest czas jego trwania, +który teraz kształtuję się w okolicy jednego stulecia. Pierwszy dobry +krok stanowiłoby ograniczenie monopolu na kopiowanie do dziesięciu +lat, licząc od daty, kiedy utwór został wydany. W innym aspekcie +prawa autorskiego, regulującym tworzenie pochodnych utworów, mógłby +obowiązywać dłuższy okres.

+

+Dlaczego liczyć od daty wydania? Ponieważ prawo autorskie +na niewydane utwory nie ogranicza bezpośrednio wolności czytelników; +to, czy mamy prawo do kopiowania utworu, nie ma znaczenia, jeśli +nie mamy żadnego egzemplarza. Tak więc przyznanie autorom dłuższego +okresu na wydanie utworu nie czyni szkody. Autorzy (którzy zwykle +dysponują prawami autorskimi przed opublikowaniem utworu) rzadko zdecydują +się na opóźnienie publikacji tylko po to, aby przesunąć +w czasie okres działania praw autorskich.

+

+Dlaczego dziesięć lat? Ponieważ jest to bezpieczna +propozycja. Z powodów praktycznych możemy być pewni, że ta +redukcja miałaby mały wpływ na ogólną żywotność współczesnego +wydawania. W większej części mediów i gatunków, utwory, które +odnoszą sukces, przynoszą bardzo dużo zysku tylko w ciągu kilku lat, +ponadto nawet utwory, które odniosły sukces, nie są już w druku grubo +nim minie dziesięć lat. Nawet pracom encyklopedycznym, które mogą być +użyteczne przez wiele dziesięcioleci, powinien wystarczyć dziesięcioletni +okres ochronny — regularnie wydawane są uaktualnione wydania, +a wielu czytelników chętniej kupi aktualne wydanie objęte prawem +autorskim niż skopiuje dziesięcioletni egzemplarz stanowiący public +domain, dobro publiczne.

+

+Dziesięć lat może być i tak zbyt długim okresem niż jest to +potrzebne. Kiedy sprawy się ustabilizują, możemy dokonać dalszych redukcji, +żeby dostroić system. Na spotkaniu dotyczącym prawa autorskiego podczas +konwencji literackiej, gdzie zaproponowałem dziesięcioletni okres działania +praw autorskich, siedzący obok mnie znany autor fantasy gwałtownie +zaoponował, twierdząc, iż wszystko ponad okresem 5-letnim jest nie +do przyjęcia.

+

+Ale przecież nie musimy stosować tego samego okresu do wszystkich +rodzajów utworów. Zachowanie skrajnej jednolitości polityki praw autorskich +nie jest kluczowe dla interesu ogółu, a prawo autorskie już stosuje +wiele wyjątków dla szczególnych zastosowań i mediów. Byłoby nierozsądne +płacić za każdy projekt autostrady stawkę konieczną do zapłacenia +za najtrudniejsze projekty w najdroższych regionach kraju. Równie +nierozsądne jest za wszelkie rodzaje sztuki „płacić' wolnością tę +najwyższą cenę, którą uważamy za konieczną w przypadku jednego +z rodzajów.

+

+Tak więc, być może powieści, słowniki, programy komputerowe, piosenki, +symfonie i filmy powinny mieć różne okresy działania praw autorskich, +tak abyśmy mogli dla każdego spośród rodzajów ograniczyć odpowiedni okres +do takiego czasu, jaki jest konieczny, żeby wydawano wiele tego rodzaju +utworów. Być może filmy trwające dłużej niż godzinę powinny mieć +dwudziestoletni okres ochronny, ze względu na koszty ich +produkcji. Na moim polu, programowania komputerowego, trzy lata powinny +wystarczyć, ponieważ cykl życia produktu jest jeszcze krótszy.

+

+Inną płaszczyzną polityki prawa autorskiego jest zakres dozwolonego użytku +— pewne możliwości powielania w całości lub w części +wydanego utworu, które są prawnie dozwolone, nawet jeśli utwór objęty jest +prawem autorskim. Naturalnym pierwszym krokiem w redukcji tej +płaszczyzny władztwa prawa autorskiego jest pozwolenie na incydentalne +prywatne wykonywanie niewielkich ilości niekomercyjnych kopii +i rozprowadzanie wśród pojedynczych osób. To wyeliminowałoby +wtargnięcie policji praw autorskich w prywatne życia ludzi, przy czym +prawdopodobnie miałoby mały wpływ na sprzedaż opublikowanych +prac. (Może być konieczne podjęcie innych kroków prawnych celem +zagwarantowania, że nie można zabronić takiego kopiowania przez użycie +licencji typu shrink-wrap, zastępujących regulacje prawa +autorskiego). Doświadczenie Napstera pokazuje, że powinniśmy także +dopuścić niekomercyjną redystrybucję niezmienionych egzemplarzy dla ogółu +społeczeństwa — skoro tak duża liczba osób chce kopiować i się +dzielić i uważa, że jest to użyteczne, tylko drakońskie środki +będą w stanie ich powstrzymać, a ogół zasługuje, aby dostać +to, czego chce.

+

+Dla powieści oraz ogólnie dla utworów, których przeznaczeniem jest +rozrywka, niekomercyjne wierne redystrybuowanie może być wystarczającą +wolnością dla czytelników. Programy komputerowe, jako że są używane +do osiągnięcia celów funkcjonalnych (wykonania pracy), wymagają +dodatkowych wolności, łącznie z wolnością do wydania poprawionej +wersji. Objaśnienia wolności, jakie powinni mieć użytkownicy oprogramowania +komputerowego, umieszczono w rozdziale „Definicja wolnego +oprogramowania”. Możliwym do zaakceptowania kompromisem mogłoby +być przyznanie powszechnej dostępności, ale po upływie dwóch +lub trzech lat od wydania programu.

+

+Takie zmiany mogłyby pozwolić na dostosowanie prawa autorskiego +do życzeń ogółu, jakim jest użycie cyfrowych technologii +do kopiowania. Wydawcy bez wątpienia uznają te propozycje +za „niewyważone”: mogą zagrozić, że zabiorą swoje +zabawki i pójdą do domu, ale wiemy, że tego nie zrobią, +ponieważ ta zabawa wciąż pozostanie bardzo dochodowym zajęciem +i będzie to jedyne takie zajęcie w okolicy.

+

+Rozważając kwestie redukcji w prawie autorskim, musimy upewnić się, +że firmy medialne nie zastąpią go w prosty sposób umowami +licencyjnymi z końcowym użytkownikiem (EULA). Koniecznym byłby zakaz +umownego wyłączania uprawnień przyznawanych przez ustawę. Takie ograniczenia +tego, co może narzucać masowy rynek za pomocą umów nie podlegających +negocjacji, są standardową częścią amerykańskiego systemu prawa.

+ +

Uwaga osobista

+

+Jestem projektantem oprogramowania komputerowego, nie +prawnikiem. Zaniepokoiłem się kwestiami prawa autorskiego, +ponieważ w świecie sieci komputerowych[3] nie ma możliwości ich ominięcia. Jako +użytkownik komputerów i sieci komputerowych od ponad trzydziestu +lat, cenię sobie wolności, które straciliśmy, i te, które możemy +stracić jako następne. Jako autor, mogę odrzucić romantyczną, mistyczną +wizję autora jako półboskiego stwórcy, często przytaczaną przez wydawców +celem usprawiedliwienia poszerzonych praw autorskich, które później autorzy +przepisują na rzecz wydawców.

+

+Większość tego artykułu składa się z faktów i rozumowania, które +możesz zweryfikować, oraz propozycji, co do których możesz +formułować własne opinie. Ale proszę, abyś przyjął jedną rzecz +na słowo: autorzy tacy jak ja nie zasługują na szczególna władzę +nad tobą. Jeśli chcesz mnie dodatkowo nagrodzić za oprogramowanie +lub książki, które napisałem, z wdzięcznością przyjmę czek — +ale proszę nie rezygnuj ze swoich wolności w moim imieniu.

+ +

Przypisy

+
    +
  1. +Zobaczcie artykuł Juliana Sanchez „The +Trouble with ‘Balance’ Metaphors” gdzie objaśnia +„jak analogia między zdrowym rozumowaniem a balansowaniem może +szkodliwie ograniczyć nasze myślenie.”
  2. +
  3. +Z nazwą zmienioną od tamtej pory +na niewymawialne CBDTPA, dla którego dobrym zdaniem ułatwiającym +zapamiętanie jest „Consume, But Don't Try Programming Anything” +(„Konsumuj, ale nie próbuj niczego programować”). Tak +naprawdę jest to „Consumer Broadband and Digital Television Promotion +Act” („Ustawa o promocji cyfrowej telewizji +i szerokopasmowej sieci konsumenckiej”).
  4. +
  5. + Jeśli chciałbyś pomóc, proponuję odwiedzić strony DefectiveByDesign.org, publicknowledge.org oraz www.eff.org.
  6. +
+ +
+

Ten esej jest opublikowany w Free +Software, Free Society: The Selected Essays of Richard +M. Stallman.

+ +
+ + +Przypis tłumacza: +
    +
  1. „Licencje zafoliowane”, shrink-wrap +licenses — umowy zapakowane razem z produktem, przez co +nie można się z nimi zapoznać przed otwarciem pudełka.
  2. +
+ + + + + + + + + -- cgit v1.2.3